paznokcie pielegnacja kolorówka wlosy makijaze

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Podwójna radość czyli DUO marki The Body Shop + niespodzianka dla czytelników

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną pani Magda, która zaproponowała mi przetestowanie nowego produktu marki The Body Shop, a chodzi tu oczywiście o masło do ciała DUO.

Idea produktu jest genialna... dostajemy produkt bardzo uniwersalny,zapewniający dwa poziomy nawilżenia. Ale o moich odczuciach potem... 
Zacznijmy od tego co obiecuje producent:

"Innowacyjne Masło do Ciała Duo oferuje dwie konsystencje o różnej intensywności nawilżania w jednym wygodnym opakowaniu - jest to pierwsze takie rozwiązanie w branży kosmetycznej na całym świecie. Aż 72% kobiet twierdzi, że ma miejscami bardzo suchą skórę. Dzięki nowemu Maśle do Ciała Duo, mogą one używać jednego produktu zawierającego dwie różne konsystencje, które zaspokajają potrzeby zarówno skóry suchej jak i normalnejWystarczy nałożyć masło o bogatszej konsystencji na łokcie, kolana oraz nogi, a masłem przeznaczonym dla skóry normalnej posmarować resztę ciała. Seria zawiera Masła do Ciała Duo w czterech inspirujących zapachach: orzeźwiającym Kwiecie Açai, kojącej Wanilii, relaksującym Makadamia i poprawiającym nastrój Groszku Pachnącym - każdy zapewnia skórze 24-godzinne nawilżenie. "





Otrzymałam 3 produkty do testowania. Jeden z nich zostaje ze mną, pozostałe dwa natomiast powędrują do czytelniczek mojego bloga.Wystarczy, że spełnicie następujące warunki

1. Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga oraz napisać pod tym postem komentarz w którym:
- napiszesz pod jakim nickiem obserwujesz mój blog
-napiszesz swój adres meilowy
-powiesz dlaczego chcesz dostać masło DUO

2. Dodatkowy los możesz otrzymać pisząc informacje (ze zdjęciem) o moim rozdaniu (1 głos) oraz dodając mój blog do blogrolla


Na zgłoszenia czekam do 29 czerwca 2011 roku do godziny 15 (czasu polskiego)
WYSYŁAM TYLKO NA TERENIE POLSKI


Aby brać udział w losowaniu musisz spełnić wszystkie warunki zawarte w punkcie pierwszym. Zgłoszenia nie odpowiadające wymogom nie będą brać udziału w losowaniu.  Jeśli spełniasz jakiś warunek zawarty w punkcie drugim poinformuj mnie o tym w komentarzu- zwiększy to Twoje szanse na wygraną.
Dwóch zwycięzców otrzyma szansę przetestowania takich oto masełek:




Życzę powodzenia :)

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Każdemu należy się druga szansa...

Pamiętacie moją przygodę z pędzlami HAKURO?
A konkretnie ze słynnym flat topem H51?
Pisałam o nim tutaj

Postanowiłam powiadomić firmę co stało się z ich pędzlem, chciałam w ten sposób w jakiś sposób wpłynąć na poprawę jakości ich pędzli. I muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Firma zachowała się bardzo profesjonalnie- Pani Dominika, z którą miałam przyjemność rozmawiać przeprowadziła szczegółową ankietę poznając tym samym bardzo dogłębnie mój problem. Zapewniła mnie, że HAKURO zmieniło klej stosowany w pędzlach rozwiązując problem odpadających rączek. Wychodzą więc na przeciw oczekiwaniom klienta...

Co zaskoczyło mnie najbardziej otrzymałam od firmy nowy pędzel a w zasadzie pędzle,które miałam przyjemność testować. Całe zdarzenie miało miejsce już ponad miesiąc temu więc zdążyłam sobie wyrobić o nich zdanie. Nie mnie jednak muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. A za takie rozwiązanie sprawy serdecznie dziękuje.

Zacznijmy od już dobrze mi znanego HAKURO H51 zdecydowanie mogę potwierdzić to, że rączka trzyma się świetnie- nic się nie gibie. Jeśli chodzi o włosie jest mięciutkie, miłe w dotyku. Aplikacja podkładu to przyjemność. Wykonany z włosia syntetycznego. Przystępna cena 33 złote.  Włosie jest dwukolorowe - nie jest to jednak duo fibre, a końcówki zostały chyba zafarbowane.
 Pani Dominika dała mi kilka dobrych rad odnośnie pielęgnacji,które rzeczywiście działają. Chce się z Wami nimi podzielić, a więc pędzel ma bardzo zbite włosie w związku z tym dobrze suszyć go w pozycji stojącej (tak aby pędzel "stał" na włosiu) i właśnie tak go teraz suszę.  Muszę też pochwalić się Wam,że znalazłam nowe super zastosowanie dla mojego ukochanego mydła z Alep - sprawuje się świetnie przy czyszczeniu pędzli ! Mam nadzieję,że z jakością pędzla nic się nie zmieni... w razie czego będę Was na bieżąco informować




Dodatkowo Pani Dominika przesłała mi 3 pędzle do makijażu oka. Było mi niezmiernie miło, że dostałam szansę przetestowania innych produktów tej firmy, a tym samym bliższego zapoznania się z jej ofertą.

Niezmiernie przypadł mi do gustu pędzel oznaczony jako H77 jest on przeznaczony do blendowania cieni i spisuje się w tej roli świetnie. Ma idealny kształt i wielkość jest wykonany z włosia naturalnego więc nie jest to zbyt ekologiczne. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona. Dobrze leży w dłoni, ma bardzo przystępną cenę, na stronie producenta kosztuje dokładnie 16,50 zł.



Kolejny pędzel,który miałam okazję używać w ostatnim czasie to H79 pędzel wykonany także z włosia naturalnego tym razem jednak jest ono jasne (zdjęcie robiłam po aplikacji cienia- za co serdecznie przepraszam) służy do aplikacji cieni na całą powiekę i wydaje mi się,że to jedyne zadanie, które jest w stanie spełnić. Jest bowiem bardzo mało precyzyjny. Spisuje się całkiem dobrze, ale uważam, że bez problemu możemy sobie bez niego poradzić. Dobrze leży w dłoni, szybko schnie.  Można pochwalić go także za przystępną cenę 16,50 zł ale zdecydowanie bardziej wolałabym zainwestować te pieniądze chociażby w kulkę czy pędzel do rozcierania... no ale co kto woli :)



Dalej testowałam H85 czyli pędzelek do eyelinera. Kosztuje 11 zł jest wygodny w użytkowaniu. Lubię takie ścięte pędzelki a ten pozwala stworzyć cienką i precyzyjną kreskę. Szybko schnie jestem z niego zadowolona i jeśli lubicie ten typ pędzli sądzę, że będziecie zadowoleni. Wykonany z włosia syntetycznego może też służyć do wypełniania brwi.

to zdjęcie jest dowodem na to, że słaby ze mnie fotograf :D

A tak prezentują się wszystkie pędzle do makijażu oka firmy HAKURO, które posiadam:



Zaletą pędzli jest zdecydowanie cena. Mam nadzieję, że nie stanie się z nimi nic złego.
Jeśli jesteście zainteresowani pędzlami tej marki polecam zakupy na stronie producenta:
na allegro ceny są bowiem często zawyżone. 
Ja chętnie przetestowałabym jeszcze inne pędzle tej marki- sposób w jaki zostałam potraktowana bardzo mi się podobał i wzbudził moje zaufanie do tej marki.
Teraz jednak zbyt zaszalałam z kosmetycznymi zakupami i będą musiały trochę na mnie poczekać:)
Mam nadzieję, że tym razem posłużą mi dłużej...


fakt, że otrzymałam pędzle od producenta nie ma wpływu na moją recenzję, która zawsze pozostaje obiektywna i oparta na subiektywnych odczuciach.  Wasze wrażenia odnośnie danych produktów mogą być inne

sobota, 11 czerwca 2011

Bo o skórę trzeba dbać...

Przyznaje dawniej bagatelizowałam ochronę skóry przed promieniami słonecznymi,
oczywiście używałam kremów z filtrem na plaży,ale nie widziałam potrzeby ich używania codziennie a co dopiero zimą, gdy słoneczko nie grzało już tak mocno. Oczywiście teraz już zdaje sobie sprawę,iż byłam w błędzie :)
Kremik,o którym dziś Wam opowiem dostałam do przetestowania dzięki uprzejmości
strony internetowej oferującej dermokosmetyki

moja recenzja, jak zawsze, jest obiektywna i oparta na osobistych odczuciach,
możecie mieć inne zdanie dotyczące danego produktu


Mowa o produkcie marki Eucerin- a jest to Fluid matujący do twarzy zapewniający ochronę przeciwsłoneczną 30


Małe,poręczne opakowanie. Nie zajmuje dużo miejsca, można je bez problemu postawić w łazience czy zabrać na wyjazd. Nie odkręci się w torebce. 


Nie posiada pompki, bez problemu dozujemy jednak odpowiednią ilość kosmetyku.Tubka jest dość miękka -będzie można ją potem rozciąć i zużyć kosmetyk do ostatniej kropli.


Sam krem ma bardzo lejącą konsystencję- dosłowne spływa z ręki. Delikatny pomarańczowy-żółty odcień- który nie daje kolorowego efektu na buzi. Trzeba jednak uważać przy nakładaniu- na białej koszulce zostawił plamę. Dość szybko się wchłania i łatwo rozprowadza.
Jeśli chodzi o efekt matu to nie do końca się zgadzam.Tuż po aplikacji buzia świeci się jak szalona -po chwili nie jest już tak źle, ale buzia matowa nie jest. Zgodnie z zaleceniami producenta jest to krem do skóry normalnej/mieszanej. Ja mam skórę tłustą więc może dlatego. Całkiem nieźle spisuje się jako baza pod makijaż- musimy jednak odczekać chwile z nałożeniem podkładu- gdy zrobimy to za szybko może się zrolować... Dużym atutem jest to, że nie bieli buzi :)

Posiada delikatny zapach- przypominający mi produkty marki Nivea przeznaczone do ochrony przed promieniami słonecznymi

Jeśli chodzi o działanie - szczerze trudno określić. Efekty będę mogła zobaczyć za kilka lat :)
Nie mniej jednak produkt nie uczulił i nie zapchał mojej skóry. Czy chroni przed poparzeniami słonecznymi - nie umiem określić, nie mam i nigdy nie miałam z tym problemu.

Dla bardziej zainteresowanych skład:




Producent twierdzi, że jest to produkt wodoodporny.

Jest dostępny w dwóch wersjach SPF 50 i SPF 30. 
Koszt to około 50 zł za 50 ml produktu
Więcej informacji o tym produkcie znajdziecie tu.



a jak podoba Wam się nowy wygląd mojego bloga?

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Vipera - recenzja produktów


Paczuszkę do przetestowania od firmy Vipera dostałam już jakiś czas temu, przyznam szczerze, że zabierałam się do napisania tej notki już wiele razy- do tej pory z miernym skutkiem. Ale postanowiłam ostatecznie dzielnie zmobilizować siły :) Dostałam 3 produkty, które możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej i poddałam je długim i intensywnym testom...

1.Kredka do oczu z serii IKEBANA

pierwsze co zauważyłam to śliczna oprawa graficzna, co dziwne zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie rzeczy, a tu proszę :) Chociaż wiadomo,że to akurat rzecz gustu-mnie jednak bardzo urzekła... Sama kredeczka ma kolor grafitowy- moim zdaniem jest zbyt twarda na linię wodną, ale na powiekach radzi sobie bardzo dobrze, nazwałabym ją taką akurat- nie za miękką ale także nie za twardą do tego celu. Podczas temperowania i aplikacji nie łamię się. Jest dostępna w wielu opcjach kolorystycznych- każdy znajdzie coś dla siebie :) Ten kolor, moim zdaniem sprawdzi się u osób, u których czerń wygląda zbyt rażąco ze względu na np. jasną karnację. Ja używam ją do makijażu dziennego. Plusem jest niewątpliwie cena - ok. 7 zł. W produkty tej marki możemy kupić w lokalnych drogeriach lub też ze sklepu online na stronie producenta, czyli dokładnie tutaj. Na moich tłustych powiekach nie jest w stanie wytrzymać cały dzień- nawet z bazą- ale zupełnie mnie to nie dziwi gdyż taki problem mam ze wszystkimi produktami.
Ogólnie oceniam ją na mocną 4
do idealnych nie należy, ale w swoim przedziale cenowym wypada dobrze. Jeśli miałabym coś zasugerować producentom to dodanie temperówki w nakrętce, co jest super opcją dla ludzi takich jak ja-którzy wiecznie coś gubią :) 



2. Cień Galaxy

Cień a właściwie pigment przychodzi do nas w kartonowym pudełeczku- podoba mi się ta opcja, gdyż chroni opakowanie przed uszkodzeniem, co więcej wygląda tak bardziej elegancko. Sam produkt zapakowany jest w "słoiczek" z czarną nakrętką- proste, eleganckie, solidne. Cenie sobie minimalizm. Na wieczku znajduje się logo firmy. Cień jest trochę nie w moim stylu-cenie bowiem matowe lub satynowe wykończenie. Tu mamy drobinki brokatu jest więc to raczej produkt na wieczorne wyjścia. Na oku czerń nie jest tak intensywna jak w opakowaniu. Muszę przyznać,że cień dzielnie trzymał się oka wiadomo na moich tłustych powiekach nie był w stanie wytrzymać całą noc, ale co najważniejsze nie chodziłam obsypana brokatem. Aplikacja jest bezproblemowa, pozwala się ładnie rozetrzeć, dobrze współgra z innymi cieniami. Używałabym go częściej gdyby nie ten nieszczęsny brokat...
Plusem jest przyjazna cena - około 13 złotych, do kupienia między innymi w sklepie online.





3.Puder rozświetlający z serii Face

Przyznam szczerze-nie polubiliśmy się z tym produktem. Nie mogę powiedzieć, że jest brzydki-nie do końca odpowiada mi jednak kolor i efekt jaki daje na twarzy-ale to już wiadomo rzecz gustu. Opakowanie jest funkcjonalne nie musimy bać się awarii w torebce. Posiada lusterko. Nie wyobrażam sobie nałożyć go na całą buzie jako rozświetlacz sprawdzi się u osób z ciemniejsza/oliwkową karnacja. Ma złote drobinki nie są one jednak nachalne, nie mniej jednak efekt rozświetlenia uzyskujemy właśnie za sprawą nich a nie dzięki tak zwanej tafli wody - kto co lubi. Nie jest transparentny - musimy wybrać odcień. Używam go do rozświetlenia obojczyków- sprawdza się w tej roli całkiem nieźle :) Do opakowania dołączono aplikator nie wyobrażam sobie jednak makijażu przy jego użyciu. Konsystencja jest taka hmm pudrowo-kremowa coś porównywalnego do sleek'a. Nie pyli się.








czwartek, 2 czerwca 2011

Moja walka z wągrami część 3- The face shop NOSE CLAY MASK


Kolejna część mojej bitwy z wągrami :) tym razem do oceny szykuje się maseczka z firmy The face shop- a mianowicie sławny za sprawą pewnej blogerki, której notka zrobiła szał,(jeśli ktoś jeszcze nie widział zapraszam TU)- klej na wągry.

PODOBNIE JAK W PRZYPADKU INNYCH PRODUKTÓW KTÓRE STOSOWAŁAM PRZED WYKONANIEM ZROBIŁAM PARÓWKĘ NA TWARZ 

Ma konsystencję gęstego, białego kleju. Podobnie jak plastry, o których pisałam we wcześniejszych postach z tej serii, nakładamy ja na mokry nos po czym czekamy aż wyschnie i odrywamy. Jeśli chodzi o skład to udało mi się tylko odszukać informacje, że jest na bazie glinki. Ma specyficzny zapach- taki klejowy :) średnio przyjemny, ale da się wytrzymać. Jej aplikacja jest dość kłopotliwa- metodą prób i błędów musimy wybrać dla nas odpowiednią ilość produktu. Gdy nałożymy go zbyt mało możemy mieć problemy z oderwaniem plastra, kiedy przesadziły z ilością natomiast spędzimy wieki czekając aż wyschnie, a sama maseczka może nam "skapnąć" z nosa. Ja nakładam ją prosto z tubki- nie dotykam maseczki dłońmi bo jest potem lekki problem z jej umyciem (mam na myśli czas przed zaschnięciem). Ogromną zaletą tego produktu jest to, że może być stosowany nie tylko na nos, a taka forma pozwala na tworzenie nieregularnych kształtów i lepsze wybranie obszarów,które chcemy oczyszczać. Za około 16 zł z darmową przesyłką na ebayu dostajemy 50 gram produktu.


Efekty działania
z góry przepraszam za jakość, ale aparat nie chciał dziś ze mną współpracować- maseczkę zastosowałam na brodę (miała tu mniejsze pole do popisu niż plastry,których używam na nos). Poradziła sobie całkiem nieźle, efekty nie są może spektakularne, ale lepsze to niż nic :)



po kliknięciu w obrazek zdjęcie powiększy się



Czeka mnie jeszcze jeden post z tej serii a mianowicie pokaże Wam działanie plastrów oczyszczających firmy NESURA a potem wielkie podsumowanie :)


Mam jeszcze kilka innych azjatyckich cudeniek.
 Jesteście zainteresowane recenzjami:)?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...