paznokcie pielegnacja kolorówka wlosy makijaze

poniedziałek, 7 listopada 2011

Makijaż na konkurs u sroki

Po raz pierwszy postanowiłam wziąć udział w konkursie makijażowym. Sroka zorganizowała konkurs z okazji urodzin swojego bloga co sroce w oko wpadnie. Zadanie polegało na wykonaniu smoky eye niekoniecznie w klasycznej czerni. Moją modelką była koleżanka. Wyszło coś takiego:

 niestety nie udało mi się wygrać, ale trafienie do grona finalistek było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i zaszczytem :)

Makijaż wykonany w brązach - głównym akcentem są długie i gęste sztuczne rzęsy. Całość wygląda jednak klasycznie:

a jak Wam podoba się ten makijaż?


Edit: Z perspektywy czasu nie wszystko mi się w tym makijażu podoba:) teraz mocniej podkreśliłabym brwi - ale cóż człowiek uczy się całe życie.

sobota, 8 października 2011

BIKOR - biały metaliczny cień mono

Na początku chcę serdecznie przeprosić za swoją długą nieobecność - niestety mam dość poważne problemy ze zdrowiem dlatego możliwość pisania bloga była mocno ograniczona. Ale teraz jest już lepiej i postaram się pisać do Was częściej.


Jakiś czas temu nawiązałam współpracę z firmą BIKOR znanej między innymi ze słynnej Ziemi Egipskiej. 
Dostałam do przetestowania dwa produkty. Dziś opowiem Wam o jednym z Nich:

CIEŃ MONO biały metaliczny

Od producenta: "Cienie wypiekane BIKOR występują w ośmiu energetyzujących kolorach. Można je stosować samodzielnie, na sucho i na mokro. Doskonale sprawdzają się również jako uzupełnienie cieni prasowanych. Główną zaletą cieni wypiekanych BIKOR jest niesamowita trwałość i nasycenie koloru. Duża zawartość pigmentu gwarantuje spektakularny efekt makijażu oczu. Cienie niezwykle rozpraszają światło, opalizują, tworząc trójwymiarowy efekt, są niedoścignione, gdy chcemy stworzyć tzw. makijaż glamour. Bogaty skład zapewniają substancje odpowiadające za prawidłową rozprowadzalność i przyleganie, adhezję do skóry. Zawierają substancje o właściwościach konserwujących, nawilżających i wygładzających. Tworzą na skórze powiek jedwabistą mgiełkę mieniącą się w wielu kolorach, w zależności od światła. Charakteryzują się ogromną trwałością oraz wydajnością."


Moja opinia: Trzeba przyznać, że firma potrafi zadbać o ładne opakowanie, jest ono standardowe ale jednocześnie solidnie wykonane- logo firmy nie starło się, a kartonowe opakowanie jest bardzo eleganckie. Choć jak wiadomo to akurat rzecz gustu. Otrzymujemy bardzo dużą ilość produktu, te 3 gramy wystarczą na prawdę na bardzo długo, tym bardziej, że jest on niesamowicie wydajny. Na stronie producenta kosmetyk kosztuje 50 zł-moim zdaniem jest to dość wygórowana cena. Nazwa koloru może być myląca (była przynajmniej w wypadku danego odcienia)- biały metaliczny wcale bowiem taki metaliczny nie jest posiada jednak ogromną ilość brokatu. Jego drobinki są małe i umiejętnie nałożony nie daje efektu kiczu. Można aplikować go na sucho jak i na mokro. Ja polecam tą drugą wersję, aby uniknąć wędrującego po twarzy brokatu. Nakładany suchym pędzelkiem może się osypywać. Na powiece daje efekt mocnego błysku i słabego koloru, a nie odwrotnie więc przed zakupem należy być tego świadomym. Podobny efekt możemy uzyskać nakładając na powiekę zwykły brokat :/ 
Podsumowując: Produkt ten nie podbił mojego serca. Spodziewałam się innego efektu na oku- nie liczyłam na taką ilość brokatu. Nie wiem jak jest z pozostałymi kolorami w tej serii. Szkoda, że nie można zakupić samego wkładu- dla osób posiadających paletki magnetyczne to zawsze lepsza opcja. Jeśli szukacie wytrzymałego cienia z brokatem jak najbardziej polecam, jeśli natomiast nie lubicie takiego efektu ten cień zdecydowanie nie przypadnie Wam do gustu. Każdemu z Nas odpowiada w końcu co innego :)


produkt został mi udostępniony do testów przez firmę BIKOR nie ma to jednak wpływu na moją ocenę, która jest oparta wyłącznie na subiektywnych odczuciach 

piątek, 26 sierpnia 2011

olejek z drzewa herbacianego zastosowania wszelakie- czyli do czego go użyć

w nawiązaniu do poprzedniej notki znalazłam kartkę, którą dostałam od konsultantki ACT Natural 
gdzie wypisane są wszelkie możliwe zastosowania tego produktu
podzielę się z Wami tymi informacjami, same zobaczcie jak wszechstronny jest to produkt:

"Trądzik-w przypadku pojedynczych wyprysków należy nanieść punktowo czysty olejek za pomocą wacika, w przypadku większej ilości zmian skórnych można przygotować tonik używając przegotowanej wody z dodatkiem paru kropli olejku z drzewa herbacianego; zapobiega pojawianiu się plam potrądzikowych.
Paznokcie- jeżeli masz łamliwe paznokcie, możesz je wzmocnić za pomocą preparatu przygotowanego z oliwki dla niemowląt z dodatkiem paru kropli Tea Tree. Przygotowaną w ten sposób miksturę wlej do miseczki, zamocz w niej palce na 5-10 min. potem wetrzyj oliwkę w płytkę paznokci i skórki, nadmiar oliwki wytrzyj papierowym ręcznikiem.
Peeling- olejek pomaga usunąć obumarły, zrogowaciały naskórek- przygotuj sobie maseczkę z płatków owsianych, żółtka, miodu i mleka i ok. 7 kropli olejku z drzewa herbacianego- wszystko dobrze wymieszaj do jednolitej masy o konsystencji papki, nałóż na twarz a po 5 min zmyj ciepłą wodą. Zabieg ten powtarzaj raz w tygodniu.
Po depilacji- zaczerwienioną skórę można posmarować balsamem z dodatkiem olejku lub wlać do buteleczki zakończonej spryskiwaczem czystą wodę i kilka kropli olejku, wstrząsnąć i spryskać skórę.
Sucha skóra rąk, ciała- smarować kremem do rąk lub balsamem z dodatkiem Tea Tree
Szorstkie łokcie i kolana- oliwa z oliwek lub oliwka dziecięca z olejkiem z drzewa herbacianego w proporcji 10:1
Popękane pięty- moczyć stopy w kąpieli wodnej z dodatkiem 30 kropli olejku (w misce), kąpiel taka działa jednocześnie odprężająco na zmęczone stopy i pomaga w czasie przeziębienia

Skóra: możesz sporządzić samodzielnie maści i kremy
  • silnie działający krem przeciwgrzybiczy sporządzisz z 20 g tubki kremu klotrimazolowego (1%) dostępnego w sklepach zielarskich i 2 ml olejku z drzewa herbacianego, taki krem ma również działanie przeciwtrądzikowe
  • do smarowania całego ciała można przygotować preparat z kremu oliwkowego lub nagietkowego z dodatkiem kilku kropli olejku- działa na ropnie, oparzenia, wypryski, dermatozy, usuwa stany zapalne po użądleniu przez owady, krem oliwkowy z olejkiem w proporcji 3ml na 50 ml łagodzi oparzenia słoneczne, grzybicę stóp i paznokci, wrzody, zadrapania, skaleczenia, egzema, alergie, poparzenia, łupież o dużym natężeniu- do każdego mycia głowy dodaj 5 kropli Tea Tree
ukąszenia owadów- smarować czystym olejkiem aż do zniknięcia obrzęku lub swądu, kleszcze- posmarować czystym olejkiem i po chwili można usunąć kleszcza


W okresie jesienno-zminowym warto dodawać Tea Tree do nawilżaczy kaloryferowych

Jama ustna- płukać jamę ustną wodą z dodatkiem 3-5 kropli olejku na szklankę, można posmarować czystym olejkiem dziąsła lub dodać kroplę na szczoteczkę do zębów (usuwa nieprzyjemny zapach z ust, parodontoza, osad na zębach, kamień nazębny)
Masaż- olejek działa rozgrzewająco na mięśnie, wcierany w skórę poprawi jej krążenie(do masażu stosujemy olejek z drzewa herbacianego z olejem winogronowym lub migdałowym w proporcji 1:1)."


Zapraszam do polubienia mojej strony na facebooku - bądź na bieżąco z blogowymi nowościami : 

Pogromca niespodzianek czyli naturalny ratunek na pryszcze :)

Produkt, o którym chce Wam dziś opowiedzieć uratował mnie już wiele razy. 
A mowa tu o olejku z drzewa herbacianego, swój zakupiłam u konsultantki firmy ACT NATURAL (z ich zamawiam także moje ukochane mydełko z Alep) 
za 12 ml produktu zapłaciłam 32 złote. Jest to 100% olejek nie zawierający żadnych innych dodatków.



Ma bardzo specyficzny i dość intensywny zapach, które mnie osobiście kojarzy się z lasem iglastym, ale jako, że nie jestem najlepsza w opisywaniu zapachów radziłabym się tym nie sugerować :) Jest bezbarwny.  Stosuje go punktowo na niespodzianki, które pojawiają się na mojej twarzy i świetnie sobie z nimi radzi. Nie oszukujmy się  cudów nie ma- nic nie usunie nam pryszcza przez jedną noc ale poprawa stanu skóry jest ogromna! Chwile po aplikacji możemy odczuwać działanie rozgrzewające co mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadza. Można go także wymieszać z kremem lub wykonać tonik(mieszając kilka kropelek olejku z wodą mineralną) w przypadku gdy borykamy się z problemem wyprysków na większej partii twarzy. 
Jest to produkt uniwersalny- nic tak nie łagodzi podrażnień po ukąszeniu owadów jak ten olejek!
Jeśli chodzi o opakowanie to jest ono dość standardowe z zakraplaczem, proste ale poręczne i praktyczne. Zaletą produktu jest także jego wydajność- używam go regularnie od 2 miesięcy a ubytek w buteleczce jest znikomy. 

środa, 24 sierpnia 2011

Glinka marokańska od synesis

Tak, przyznaje zaniedbałam ostatnio bloga, nie będę obiecywać poprawy, ale mam nadzieję że uda mi się pisać częściej. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy :)




Glinkę marokańską dostałam do przetestowania od firmy Synesis, fakt ten nie ma jednak wpływu na moją recenzję. Zacznijmy od zapewnień producenta:

"Glinkę Marokańską polecamy przede wszystkim do cery mieszanej, tłustej oraz trądzikowej, ponieważ doskonale usuwa sebum z powierzchni skóry, przy czym nie powoduje uczucia wysuszenia i podrażnienia. Skóra jest wyjątkowo oczyszczona, wygładzona, matowa, a cera wygląda zdrowo. Maska jest doskonała zarówno dla młodych Klientek, które mają problemy z przetłuszczającą się cerą i skłonnością do wyprysków, jak i dla dojrzałych Pań, które szukają efektu liftingu. "

Maseczka ma formę proszku, którą przed nałożeniem na twarz musimy wymieszać z wodą dla wzmocnienia efektu można również użyć do tego celu hydrolatu. Taka forma jest bardziej czasochłonna pozwala jednak na wykonanie odpowiedniej dla nas konsystencji i ilości maseczki. Jest dostępna w kilku wariantach wielkościowych - malutkie za bardzo przystępną cenę,które pozwala na przetestowanie produktu oraz większe opakowania dla osób, które glinkę marokańską już znają i lubią. Jak to z glinką bywa nie można pozwolić aby wyschła na twarzy. Po regularnym stosowaniu widać różnicę w stanie naszej skóry. Łagodzi zaczerwienienia i zmniejsza stany zapalne,które pojawiają się na naszej buzi, nie zauważyłam jednak zmniejszenia porów skóry. Twarz jest przyjemna w dotyku. Nie lubię jednak efektu,który odczuwam zaraz po jej zmyciu twarz wydaje mi się ściągnięta (może to ten efekt liftingu). Z biegiem czasu to uczucie znika. Zmywa się dość ciężko- wiadomo glinka - ale pozwala na wykonywanie delikatnego pillingu.

Więcej informacji o produkcie znajdziecie na stronie producenta, dokładnie TU


środa, 17 sierpnia 2011

eTorebka- kod rabatowy

-Kupiłam własnie torebkę na serwisie eTorebka
otrzymałam kod rabatowy,którym chce się z Wami podzielić. 
Jest to zniżka na 5% od całej wartości zakupów i możecie go używać wielokrotnie:) 
Mam nadzieję, że którejś z Was się przyda :

1de49f06
P.S obiecuje pokazać torebkę przy najbliższej okazji :)
dodam jeszcze, że nie współpracuje z wyżej wymienionym serwisem :) 


niedziela, 31 lipca 2011

Tag: One Lovely Blog Award

Chyba jako jedna z ostatnich odpowiadam na ten TAG, ale jak to mówią "lepiej późno niż wcale" 

Zostałam oTAGowana przez osoby prowadzące następujące blogi:

mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam. Oczywiście dziękuje Wam wszystkim za wyróżnienie mojego bloga:)

A teraz fakty o mnie...
  1. Mój nick to imię mojego psa, którego miałam od czasów podstawówki. Wtedy też zakładając konto na jednym z portali internetowych wymyśliłam kropeczkę. Numer 33 jest zupełnie przypadkowy :) w internecie na wszystkim stronach, na których posiadam konto funkcjonuje właśnie pod tym nickiem.
  2. W październiku zaczynam studia i miałam ogromny problem z wyborem kierunku. Ostatecznie zdecydowałam się na gospodarkę przestrzenną. Jeśli któraś z Was jest z Olsztyna to do zobaczenia w roku akademickim :)
  3. Jestem jedynaczką, kiedyś bardzo chciałam mieć rodzeństwo, ale teraz przyzwyczaiłam się już do obecnego stanu rzeczy.
  4. Uwielbiam przeglądać filmiki na youtubie oraz blogi oczywiście te o tematyce kosmetycznej.
  5. Moje zainteresowanie makijażem zaczęło się ponad rok temu gdy na 18 urodziny dostałam klika pędzli do makijażu. Od tamtego czasu moja kolekcja systematycznie rośnie.
  6. Jestem wysoka -chętnie oddałabym komuś jakieś 10 cm. mojego wzrostu. Najciekawsze jest to, że w szkole podstawowej i gimnazjum byłam najniższą osobą w klasie.
  7. Lubię gotować,  moje kuchenne eksperymenty powstrzymuje konieczność sprzątania, którego szczerze nienawidzę.

tag przekazuje do wszystkich dziewczyn, które go jeszcze nie wykonały :)

piątek, 8 lipca 2011

Sztuczne rzęsy od KKcenterhk

Chyba każda kobieta marzy o długich, ciemnych pięknie rozdzielonych rzęsach...
Niestety większość z Nas natura nie obdarzyła tak cudownym darem, całe szczęście mamy sposoby aby otrzymać efekt o jakim marzymy. Szybko, sprawnie, wygodnie ponosząc przy tym nie duże koszty.


Jakiś czas temu skontaktowali się ze mną przedstawiciele strony internetowej http://www.kkcenterhk.com/ , która ma w swojej ofercie szeroki asortyment sztucznych rzęs z propozycją wysłania swojego produktu do przetestowania.
Byłam bardzo zaskoczona, tym bardziej, iż nigdy wcześniej nie używałam tego typu produktu.

Otrzymałam, zresztą za moją sugestią dość delikatne i naturalne rzęski. Tekturowe opakowanie mieści w sobie 10 par. Mój model to A66 o taki :)


Producent nie dodaje kleju, dlatego też musiałam dokupić go oddzielnie. Wybór padł na dobrze znany wszystkim DUO. Na stoisku inglota zapłaciłam za niego 28 zł- a 14 gramowa tuba wystarczy mi chyba do końca życia :)


Miałam obawy jak poradzę sobie z aplikacją, bo tak jak powiedziałam nigdy nie miałam styczności z tego typu produktami. Okazała się ona jednak bezproblemowa. Choć w opakowaniu wyglądają bardzo naturalnie to na oku widać ogromną różnicę sami zobaczcie:








czwartek, 7 lipca 2011

Skinfood Peach Sake Pore Serum

Kolejny azjatycki kosmetyk, tym razem zakupiony po przeczytaniu pochlebnej recenzji na jego temat u Maus. Nabyłam go już jakiś miesiąc temu na ebay'u. Zacznijmy od kilku zdjęć:




Może na początku wspomnę, że wszystkie produkty marki Skinfood, które miałam przyjemność do tej pory testować w większym lub mniejszym stopniu spełniały moje oczekiwania. Ten także nie okazał się gorszy. Za około 40 złotych otrzymujemy 45 ml produktu- stosunek ilości do ceny jest wiec bardzo zadowalający. Opakowanie solidne, dość ciężkie. Posiada pompkę nabieranie produktu jest zatem bardzo higieniczne a to niewątpliwie wielki plus. Co do samego produktu to producent twierdzi, że ma on zmniejszyć widoczność porów i pomóc z problemem przetłuszczającej się cery. Ja zacznę od tego, że pachnie brzoskwinią i wódką -identyczne jak puder z tej samej serii. Mnie na dłuższą metę zapach zwyczajnie przeszkadza, ale całe szczęście znika po aplikacji. Ma konsystencje lekkiego, białego kremu i co najważniejsze błyskawicznie się wchłania. Twarz po jego użyciu jest przyjemnie gładka- efekt porównywalny jak po zastosowaniu skinfood-owego sypańca. Zmniejsza widoczność porów chociaż moich nic nie jest w stanie zamaskować tak jak bym chciała. Pomógł mi w walce z przetłuszczaniem się buzi - mam wrażenie, że twarz świeci się po nim dużo mniej. Dobrze spisuje się jako baza pod makijaż- nic się nie roluje. Nie uczulił i nie zapchał mnie- chociaż w tym przypadku to już bardzo indywidualne sprawa.

Podsumowując: jestem jak najbardziej na TAK, kolejny azjatycki kosmetyk, który przypadł do gustu mojej skórze- azjatycka mania trwa...

poniedziałek, 4 lipca 2011

Wyniki rozdania z The Body Shop

Masła do ciała DUO marki The Body Shop wygrywają:


Wylosowanym serdecznie gratuluję. Proszę o kontakt ze mną w ciągu 7 dni - jeśli nie spełnicie tego warunku losujemy jeszcze raz :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Podwójna radość czyli DUO marki The Body Shop + niespodzianka dla czytelników

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną pani Magda, która zaproponowała mi przetestowanie nowego produktu marki The Body Shop, a chodzi tu oczywiście o masło do ciała DUO.

Idea produktu jest genialna... dostajemy produkt bardzo uniwersalny,zapewniający dwa poziomy nawilżenia. Ale o moich odczuciach potem... 
Zacznijmy od tego co obiecuje producent:

"Innowacyjne Masło do Ciała Duo oferuje dwie konsystencje o różnej intensywności nawilżania w jednym wygodnym opakowaniu - jest to pierwsze takie rozwiązanie w branży kosmetycznej na całym świecie. Aż 72% kobiet twierdzi, że ma miejscami bardzo suchą skórę. Dzięki nowemu Maśle do Ciała Duo, mogą one używać jednego produktu zawierającego dwie różne konsystencje, które zaspokajają potrzeby zarówno skóry suchej jak i normalnejWystarczy nałożyć masło o bogatszej konsystencji na łokcie, kolana oraz nogi, a masłem przeznaczonym dla skóry normalnej posmarować resztę ciała. Seria zawiera Masła do Ciała Duo w czterech inspirujących zapachach: orzeźwiającym Kwiecie Açai, kojącej Wanilii, relaksującym Makadamia i poprawiającym nastrój Groszku Pachnącym - każdy zapewnia skórze 24-godzinne nawilżenie. "





Otrzymałam 3 produkty do testowania. Jeden z nich zostaje ze mną, pozostałe dwa natomiast powędrują do czytelniczek mojego bloga.Wystarczy, że spełnicie następujące warunki

1. Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga oraz napisać pod tym postem komentarz w którym:
- napiszesz pod jakim nickiem obserwujesz mój blog
-napiszesz swój adres meilowy
-powiesz dlaczego chcesz dostać masło DUO

2. Dodatkowy los możesz otrzymać pisząc informacje (ze zdjęciem) o moim rozdaniu (1 głos) oraz dodając mój blog do blogrolla


Na zgłoszenia czekam do 29 czerwca 2011 roku do godziny 15 (czasu polskiego)
WYSYŁAM TYLKO NA TERENIE POLSKI


Aby brać udział w losowaniu musisz spełnić wszystkie warunki zawarte w punkcie pierwszym. Zgłoszenia nie odpowiadające wymogom nie będą brać udziału w losowaniu.  Jeśli spełniasz jakiś warunek zawarty w punkcie drugim poinformuj mnie o tym w komentarzu- zwiększy to Twoje szanse na wygraną.
Dwóch zwycięzców otrzyma szansę przetestowania takich oto masełek:




Życzę powodzenia :)

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Każdemu należy się druga szansa...

Pamiętacie moją przygodę z pędzlami HAKURO?
A konkretnie ze słynnym flat topem H51?
Pisałam o nim tutaj

Postanowiłam powiadomić firmę co stało się z ich pędzlem, chciałam w ten sposób w jakiś sposób wpłynąć na poprawę jakości ich pędzli. I muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Firma zachowała się bardzo profesjonalnie- Pani Dominika, z którą miałam przyjemność rozmawiać przeprowadziła szczegółową ankietę poznając tym samym bardzo dogłębnie mój problem. Zapewniła mnie, że HAKURO zmieniło klej stosowany w pędzlach rozwiązując problem odpadających rączek. Wychodzą więc na przeciw oczekiwaniom klienta...

Co zaskoczyło mnie najbardziej otrzymałam od firmy nowy pędzel a w zasadzie pędzle,które miałam przyjemność testować. Całe zdarzenie miało miejsce już ponad miesiąc temu więc zdążyłam sobie wyrobić o nich zdanie. Nie mnie jednak muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. A za takie rozwiązanie sprawy serdecznie dziękuje.

Zacznijmy od już dobrze mi znanego HAKURO H51 zdecydowanie mogę potwierdzić to, że rączka trzyma się świetnie- nic się nie gibie. Jeśli chodzi o włosie jest mięciutkie, miłe w dotyku. Aplikacja podkładu to przyjemność. Wykonany z włosia syntetycznego. Przystępna cena 33 złote.  Włosie jest dwukolorowe - nie jest to jednak duo fibre, a końcówki zostały chyba zafarbowane.
 Pani Dominika dała mi kilka dobrych rad odnośnie pielęgnacji,które rzeczywiście działają. Chce się z Wami nimi podzielić, a więc pędzel ma bardzo zbite włosie w związku z tym dobrze suszyć go w pozycji stojącej (tak aby pędzel "stał" na włosiu) i właśnie tak go teraz suszę.  Muszę też pochwalić się Wam,że znalazłam nowe super zastosowanie dla mojego ukochanego mydła z Alep - sprawuje się świetnie przy czyszczeniu pędzli ! Mam nadzieję,że z jakością pędzla nic się nie zmieni... w razie czego będę Was na bieżąco informować




Dodatkowo Pani Dominika przesłała mi 3 pędzle do makijażu oka. Było mi niezmiernie miło, że dostałam szansę przetestowania innych produktów tej firmy, a tym samym bliższego zapoznania się z jej ofertą.

Niezmiernie przypadł mi do gustu pędzel oznaczony jako H77 jest on przeznaczony do blendowania cieni i spisuje się w tej roli świetnie. Ma idealny kształt i wielkość jest wykonany z włosia naturalnego więc nie jest to zbyt ekologiczne. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona. Dobrze leży w dłoni, ma bardzo przystępną cenę, na stronie producenta kosztuje dokładnie 16,50 zł.



Kolejny pędzel,który miałam okazję używać w ostatnim czasie to H79 pędzel wykonany także z włosia naturalnego tym razem jednak jest ono jasne (zdjęcie robiłam po aplikacji cienia- za co serdecznie przepraszam) służy do aplikacji cieni na całą powiekę i wydaje mi się,że to jedyne zadanie, które jest w stanie spełnić. Jest bowiem bardzo mało precyzyjny. Spisuje się całkiem dobrze, ale uważam, że bez problemu możemy sobie bez niego poradzić. Dobrze leży w dłoni, szybko schnie.  Można pochwalić go także za przystępną cenę 16,50 zł ale zdecydowanie bardziej wolałabym zainwestować te pieniądze chociażby w kulkę czy pędzel do rozcierania... no ale co kto woli :)



Dalej testowałam H85 czyli pędzelek do eyelinera. Kosztuje 11 zł jest wygodny w użytkowaniu. Lubię takie ścięte pędzelki a ten pozwala stworzyć cienką i precyzyjną kreskę. Szybko schnie jestem z niego zadowolona i jeśli lubicie ten typ pędzli sądzę, że będziecie zadowoleni. Wykonany z włosia syntetycznego może też służyć do wypełniania brwi.

to zdjęcie jest dowodem na to, że słaby ze mnie fotograf :D

A tak prezentują się wszystkie pędzle do makijażu oka firmy HAKURO, które posiadam:



Zaletą pędzli jest zdecydowanie cena. Mam nadzieję, że nie stanie się z nimi nic złego.
Jeśli jesteście zainteresowani pędzlami tej marki polecam zakupy na stronie producenta:
na allegro ceny są bowiem często zawyżone. 
Ja chętnie przetestowałabym jeszcze inne pędzle tej marki- sposób w jaki zostałam potraktowana bardzo mi się podobał i wzbudził moje zaufanie do tej marki.
Teraz jednak zbyt zaszalałam z kosmetycznymi zakupami i będą musiały trochę na mnie poczekać:)
Mam nadzieję, że tym razem posłużą mi dłużej...


fakt, że otrzymałam pędzle od producenta nie ma wpływu na moją recenzję, która zawsze pozostaje obiektywna i oparta na subiektywnych odczuciach.  Wasze wrażenia odnośnie danych produktów mogą być inne

sobota, 11 czerwca 2011

Bo o skórę trzeba dbać...

Przyznaje dawniej bagatelizowałam ochronę skóry przed promieniami słonecznymi,
oczywiście używałam kremów z filtrem na plaży,ale nie widziałam potrzeby ich używania codziennie a co dopiero zimą, gdy słoneczko nie grzało już tak mocno. Oczywiście teraz już zdaje sobie sprawę,iż byłam w błędzie :)
Kremik,o którym dziś Wam opowiem dostałam do przetestowania dzięki uprzejmości
strony internetowej oferującej dermokosmetyki

moja recenzja, jak zawsze, jest obiektywna i oparta na osobistych odczuciach,
możecie mieć inne zdanie dotyczące danego produktu


Mowa o produkcie marki Eucerin- a jest to Fluid matujący do twarzy zapewniający ochronę przeciwsłoneczną 30


Małe,poręczne opakowanie. Nie zajmuje dużo miejsca, można je bez problemu postawić w łazience czy zabrać na wyjazd. Nie odkręci się w torebce. 


Nie posiada pompki, bez problemu dozujemy jednak odpowiednią ilość kosmetyku.Tubka jest dość miękka -będzie można ją potem rozciąć i zużyć kosmetyk do ostatniej kropli.


Sam krem ma bardzo lejącą konsystencję- dosłowne spływa z ręki. Delikatny pomarańczowy-żółty odcień- który nie daje kolorowego efektu na buzi. Trzeba jednak uważać przy nakładaniu- na białej koszulce zostawił plamę. Dość szybko się wchłania i łatwo rozprowadza.
Jeśli chodzi o efekt matu to nie do końca się zgadzam.Tuż po aplikacji buzia świeci się jak szalona -po chwili nie jest już tak źle, ale buzia matowa nie jest. Zgodnie z zaleceniami producenta jest to krem do skóry normalnej/mieszanej. Ja mam skórę tłustą więc może dlatego. Całkiem nieźle spisuje się jako baza pod makijaż- musimy jednak odczekać chwile z nałożeniem podkładu- gdy zrobimy to za szybko może się zrolować... Dużym atutem jest to, że nie bieli buzi :)

Posiada delikatny zapach- przypominający mi produkty marki Nivea przeznaczone do ochrony przed promieniami słonecznymi

Jeśli chodzi o działanie - szczerze trudno określić. Efekty będę mogła zobaczyć za kilka lat :)
Nie mniej jednak produkt nie uczulił i nie zapchał mojej skóry. Czy chroni przed poparzeniami słonecznymi - nie umiem określić, nie mam i nigdy nie miałam z tym problemu.

Dla bardziej zainteresowanych skład:




Producent twierdzi, że jest to produkt wodoodporny.

Jest dostępny w dwóch wersjach SPF 50 i SPF 30. 
Koszt to około 50 zł za 50 ml produktu
Więcej informacji o tym produkcie znajdziecie tu.



a jak podoba Wam się nowy wygląd mojego bloga?

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Vipera - recenzja produktów


Paczuszkę do przetestowania od firmy Vipera dostałam już jakiś czas temu, przyznam szczerze, że zabierałam się do napisania tej notki już wiele razy- do tej pory z miernym skutkiem. Ale postanowiłam ostatecznie dzielnie zmobilizować siły :) Dostałam 3 produkty, które możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej i poddałam je długim i intensywnym testom...

1.Kredka do oczu z serii IKEBANA

pierwsze co zauważyłam to śliczna oprawa graficzna, co dziwne zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie rzeczy, a tu proszę :) Chociaż wiadomo,że to akurat rzecz gustu-mnie jednak bardzo urzekła... Sama kredeczka ma kolor grafitowy- moim zdaniem jest zbyt twarda na linię wodną, ale na powiekach radzi sobie bardzo dobrze, nazwałabym ją taką akurat- nie za miękką ale także nie za twardą do tego celu. Podczas temperowania i aplikacji nie łamię się. Jest dostępna w wielu opcjach kolorystycznych- każdy znajdzie coś dla siebie :) Ten kolor, moim zdaniem sprawdzi się u osób, u których czerń wygląda zbyt rażąco ze względu na np. jasną karnację. Ja używam ją do makijażu dziennego. Plusem jest niewątpliwie cena - ok. 7 zł. W produkty tej marki możemy kupić w lokalnych drogeriach lub też ze sklepu online na stronie producenta, czyli dokładnie tutaj. Na moich tłustych powiekach nie jest w stanie wytrzymać cały dzień- nawet z bazą- ale zupełnie mnie to nie dziwi gdyż taki problem mam ze wszystkimi produktami.
Ogólnie oceniam ją na mocną 4
do idealnych nie należy, ale w swoim przedziale cenowym wypada dobrze. Jeśli miałabym coś zasugerować producentom to dodanie temperówki w nakrętce, co jest super opcją dla ludzi takich jak ja-którzy wiecznie coś gubią :) 



2. Cień Galaxy

Cień a właściwie pigment przychodzi do nas w kartonowym pudełeczku- podoba mi się ta opcja, gdyż chroni opakowanie przed uszkodzeniem, co więcej wygląda tak bardziej elegancko. Sam produkt zapakowany jest w "słoiczek" z czarną nakrętką- proste, eleganckie, solidne. Cenie sobie minimalizm. Na wieczku znajduje się logo firmy. Cień jest trochę nie w moim stylu-cenie bowiem matowe lub satynowe wykończenie. Tu mamy drobinki brokatu jest więc to raczej produkt na wieczorne wyjścia. Na oku czerń nie jest tak intensywna jak w opakowaniu. Muszę przyznać,że cień dzielnie trzymał się oka wiadomo na moich tłustych powiekach nie był w stanie wytrzymać całą noc, ale co najważniejsze nie chodziłam obsypana brokatem. Aplikacja jest bezproblemowa, pozwala się ładnie rozetrzeć, dobrze współgra z innymi cieniami. Używałabym go częściej gdyby nie ten nieszczęsny brokat...
Plusem jest przyjazna cena - około 13 złotych, do kupienia między innymi w sklepie online.





3.Puder rozświetlający z serii Face

Przyznam szczerze-nie polubiliśmy się z tym produktem. Nie mogę powiedzieć, że jest brzydki-nie do końca odpowiada mi jednak kolor i efekt jaki daje na twarzy-ale to już wiadomo rzecz gustu. Opakowanie jest funkcjonalne nie musimy bać się awarii w torebce. Posiada lusterko. Nie wyobrażam sobie nałożyć go na całą buzie jako rozświetlacz sprawdzi się u osób z ciemniejsza/oliwkową karnacja. Ma złote drobinki nie są one jednak nachalne, nie mniej jednak efekt rozświetlenia uzyskujemy właśnie za sprawą nich a nie dzięki tak zwanej tafli wody - kto co lubi. Nie jest transparentny - musimy wybrać odcień. Używam go do rozświetlenia obojczyków- sprawdza się w tej roli całkiem nieźle :) Do opakowania dołączono aplikator nie wyobrażam sobie jednak makijażu przy jego użyciu. Konsystencja jest taka hmm pudrowo-kremowa coś porównywalnego do sleek'a. Nie pyli się.








czwartek, 2 czerwca 2011

Moja walka z wągrami część 3- The face shop NOSE CLAY MASK


Kolejna część mojej bitwy z wągrami :) tym razem do oceny szykuje się maseczka z firmy The face shop- a mianowicie sławny za sprawą pewnej blogerki, której notka zrobiła szał,(jeśli ktoś jeszcze nie widział zapraszam TU)- klej na wągry.

PODOBNIE JAK W PRZYPADKU INNYCH PRODUKTÓW KTÓRE STOSOWAŁAM PRZED WYKONANIEM ZROBIŁAM PARÓWKĘ NA TWARZ 

Ma konsystencję gęstego, białego kleju. Podobnie jak plastry, o których pisałam we wcześniejszych postach z tej serii, nakładamy ja na mokry nos po czym czekamy aż wyschnie i odrywamy. Jeśli chodzi o skład to udało mi się tylko odszukać informacje, że jest na bazie glinki. Ma specyficzny zapach- taki klejowy :) średnio przyjemny, ale da się wytrzymać. Jej aplikacja jest dość kłopotliwa- metodą prób i błędów musimy wybrać dla nas odpowiednią ilość produktu. Gdy nałożymy go zbyt mało możemy mieć problemy z oderwaniem plastra, kiedy przesadziły z ilością natomiast spędzimy wieki czekając aż wyschnie, a sama maseczka może nam "skapnąć" z nosa. Ja nakładam ją prosto z tubki- nie dotykam maseczki dłońmi bo jest potem lekki problem z jej umyciem (mam na myśli czas przed zaschnięciem). Ogromną zaletą tego produktu jest to, że może być stosowany nie tylko na nos, a taka forma pozwala na tworzenie nieregularnych kształtów i lepsze wybranie obszarów,które chcemy oczyszczać. Za około 16 zł z darmową przesyłką na ebayu dostajemy 50 gram produktu.


Efekty działania
z góry przepraszam za jakość, ale aparat nie chciał dziś ze mną współpracować- maseczkę zastosowałam na brodę (miała tu mniejsze pole do popisu niż plastry,których używam na nos). Poradziła sobie całkiem nieźle, efekty nie są może spektakularne, ale lepsze to niż nic :)



po kliknięciu w obrazek zdjęcie powiększy się



Czeka mnie jeszcze jeden post z tej serii a mianowicie pokaże Wam działanie plastrów oczyszczających firmy NESURA a potem wielkie podsumowanie :)


Mam jeszcze kilka innych azjatyckich cudeniek.
 Jesteście zainteresowane recenzjami:)?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...