paznokcie pielegnacja kolorówka wlosy makijaze

poniedziałek, 28 października 2013

Intensywny zabieg złuszczający do stóp czyli skarpetki od Cosmabell - czy warto?

Produkty tego typu gościły już na wielu blogach - i to właśnie u innych dziewczyn wypatrzyłam je po raz pierwszy. Przyznam szczerze, że bardzo mnie zaciekawiły - producent w końcu obiecuje nam jedwabiście gładkie stopy w 7 dni. Gdy zatem odezwała się do mnie firma Cosmabell z propozycją przetestowania ich peelingujących skarpetek nie wahałam się ani chwili...

Produkt otrzymujemy zapakowany w  kartonowe pudełko - na nim umieszczone zostały wszelkie informacje odnośnie samego zabiegu.  Po jego otworzeniu widzimy foliowe opakowanie, gdzie znajduje się już docelowy produkt... Na jednym i drugim powtórzono informację o sposobie wykonania zabiegu - dobry pomysł, dla zapominalskich :) Byłam bardzo ciekawa, jak wygląda ten owiany tajemnicą produkt, a to zwyczajny kawałek folii w kształcie przypominającym wielkie skarpety - w nich materiał przypominający gazę bardzo mocny nasączony produktem, zresztą sami zobaczcie:
Aby dostosować rozmiar "skarpet" do swoich stóp producent dołączył samoprzylepne tasiemki - widoczne na zdjęciu w postaci żółtego paska... Mam nóżki w rozmiarze 39/40 i bez problemu udało mi się je założyć - jestem jednak przekonana, że szczególnie mężczyźni z dużo większą stopą mogą mieć z tym kłopot...
Może teraz kilka słów o samym sposobie przeprowadzenia zabiegu:
Cały zabieg przeprowadziłam zgodnie z instrukcją - muszę przyznać, ze skarpety były bardzo mocno nasączone płynem - zgodnie z zaleceniami producenta nałożyłam na nogi jeszcze grube wełniane skarpety i siadłam do oglądania ulubionego serialu ( też polubiliście Lekarzy?) - i tak minęły 2 godziny... Potem zmyłam resztki mazi ze stóp i czekałam na efekty
Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć dni i NIC !! - aż w końcu zaczęło się szóstego dnia.... Skóra zaczęła delikatnie pękać na piętach, i wierzchniej części stóp a potem w przeciągu kolejnych 4 dni po prostu złaziła płatami - efekt porównywalny do mocnego przesadzenia z opalaniem... I duże wyzwanie dla wszystkich uzależnionych od dłubania i zrywania - bo procesu złuszczania nie powinno się przyśpieszać - czytaj co ma zejść zejdzie samo :)


Moje wrażenia: Zdecydowałam się na wykonanie zabiegu w czwartek, ponad tydzień przed weselem na które się wybierałam - liczyłam na piękne i gładkie stopy w 7 dni, niestety u mnie czas złuszczania znacznie - bo prawie dwukrotnie się przedłużył i na imprezie byłam z nogami jak jaszczurka :) - całe szczęście ukryłam je w czarnych rajstopach... Dlatego dziewczyny uwaga, przed ważnymi okazjami polecałabym zrobienie go dużo wcześniej. Po złuszczaniu skóra rzeczywiście była bardzo gładka - nie jestem w stanie uzyskać takiego efektu przy użyciu zwykłego pumeksu i peelingów do stóp, a na profesjonalnym pedicure nigdy nie byłam, więc nie mam porównania...Faktycznie usuwa zatem stary,szorstki i martwy naskórek... Jestem ciekawa jak długo utrzyma się efekt - jak narazie jestem z niego całkiem zadowolona.... Cena co prawda nie jest niska, chociaż wiem,że niektóre marki oferują produkt o podobnym działaniu drożej...

Skarpety możecie zakupić TU w cenie 79 zł 

czwartek, 24 października 2013

Hipoalergiczne masło do ciała od Pat&Rub

Przyszedł czas na recenzję kolejnego kosmetyku otrzymanego już prawie miesiąc temu w paczce od Pat&Rub - firma w ten sposób podarowała nam upominki z okazji dnia blogera. Do minie trafiło między innymi właśnie to Hipoalergiczne masło do ciała 
Pojemność/cena/dostępność: 250 ml/ 69 zł/ sieć perfumerii Sephora oraz strona internetowa producenta klik
Opakowanie: Bardzo lekkie, plastikowe, półmatowe - do którego przyklejono naklejki z podstawowym opisem kosmetyku - generalnie ładne, ale nic specjalnego. Nie ma pompki w związku z czym sposób aplikacji nie jest do końca higieniczny i nie każdemu może odpowiadać - ja w sumie nie mam nic przeciwko - chociaż nie powiem pompką bym nie pogardziła :) 
Konsystencja/zapach: Biały krem, którego konsystencję producent porównuje do "tortowego kremu" i w sumie coś w tym jest. Ja byłam przyzwyczajona do konsystencji porównywalnej z masłami do ciała od The Body Shop - ta jest zupełnie inna. Delikatniejsza, rzadsza dzięki czemu produkt szybciej się wchłania i łatwiej rozprowadza - muszę przyznać, że bardzo przypadła mi do gustu. Zapach dość delikatny, ale wyczuwalny - mnie przypomina kosmetyki skierowane dla dzieci - mojej współlokatorce - męskie perfumy... Wyczuwalny na ciele, ale nie utrzymuje się zbyt długo...
Krem sprawdził się na mojej skórze, ładnie koi, nawilża. Fajnie, ze Polskie marki potrafią stworzyć tak dobrej jakości produkty, niestety jak w przypadku innych produktów tej firmy cena jest zwyczajnie mówiąc wysoka... Nie stać mnie na balsamy za 70 zł, a szkoda, bo produkt jest rzeczywiście godny polecenia.... 


wtorek, 8 października 2013

Nowość - intensywny zabieg złuszczający do stóp - czyli skarpetki od Cosmabell


Dostałam niedawno propozycję przetestowania skarpetek peelingujących od firmy Cosmabell. Zgodziłam się, bo słyszałam o podobnym produkcie z innej firmy i muszę przyznać, że potwornie mnie zaciekawił. Więcej o całym zabiegu możecie przeczytać na stronie producenta klik -
 tu możecie też zakupić skarpetki w cenie 79 zł  - ja sama niedługo biorę się za testowanie :)

Czy któraś z Was miała może do czynienia z takim cudem? Polecacie?

poniedziałek, 7 października 2013

Odgonić jesień - Barry M Gelly Nail Effects odcień Satsuma

Mam dziś dla Was post lakierowy, choć dawno nie pokazywałam Wam żadnych nowości tego typu - głownie dlatego, że używałam odcieni, które mieliście już okazję oglądać na moim blogu. Tym razem nowość w mojej kolekcji Barry M Gelly Nail Effects w kolorze Satsuma:
Pojemność/cena/dostępność: 10 ml / około 20 zł / głównie online np Tu
Opakowanie: Szklane, kwadratowe, solidnie wykonane - napisy pozostają na swoim miejscu, srebrna zakrętka, która niestety jest ciężka do utrzymania w czystości, bo odbijają się na niej ślady palców, dla mnie w sumie to jednak żadna wada. Pędzelek standardowy - dość wygodny. Generalnie nie mam zastrzeżeń 
Kolor: Wyraźny, można nawet powiedzieć, że nonowy - do tego specyficzny - nie jest to bowiem klasyczny pomarańcz - czasem, zależnie od światła potrafi wpadać w pomidorową czerwień - zdjęcie oddaje realny kolor lakieru 
Formuła/trwałość: Według producenta lakier daje wykończenie porównywalne z paznokciami żelowymi, które dość mocno błyszczą - faktycznie może coś w tym jest, chociaż jesteśmy w stanie uzyskać podobny efekt korzystając z dobrego lakieru nawierzchniowego. Dodatkowo lakier ma inną, niż standardowy konsystencję, jest bardziej gęsty - dzięki czemu nie rozlewa się tak łatwo po skórkach. Nie mniej jednak nie pozwala na nałożenie tak cienkiej warstwy produktu. Na trwałość też nie mogę narzekać - u mnie trzyma się około 4 dni - przy czym nie odpryskuje, a jedynie ściera się na końcówkach i jest bardziej matowy. Nie gryzie się z produktami bazowymi i topami innych marek. 

DO 13.10.2013 r - dokonując zakupów na www.kosmetykibarrym.pl możecie liczyć na 25% zniżkę na cały asortyment sklepu - wystarczy użyć kodu "barrym" 


Weź udział w moim rozdaniu klik

sobota, 28 września 2013

Otulający balsam do rąk od Pat&Rub

Przygodę z balsamami do rąk marki Pat&Rub rozpoczęłam już jakiś czas temu, co mogliście zauważyć chociażby w tym poście - gdy otrzymałam kolejny tego typu produkt byłam bardzo zadowolona - to w końcu świetna okazja do wyrobienia sobie opinii i porównania produktów. Tym razem używałam 
Otulający balsam do rąk 
Pojemność/cena/dostępność: 100 ml/  około 45 zł/ perfumerie Sephora oraz sklep internetowy producenta klik
Opakowanie: Marka pozostaje wierna jednemu wzorowi opakowań w przypadku balsamów do rąk - i bardzo dobrze, bo forma ta jak najbardziej mi odpowiada. Plastikowe, dość duże, z pompką, pozwala kontrolować ile produktu zostało w środku - niestety trochę mało praktyczne przy używaniu poza domem - jednak w wersji "stacjonarnej" jak najbardziej na plus. Pompka działa bez zarzutu - nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość kosmetyku no i jest higieniczna. Na etykiecie podstawowe informacje o produkcie wraz ze składem balsamu.
Konsystencja/zapach: Biały krem o dość lekkiej konsystencji - szybko się wchłania, pozostawiając na chwilę na skórze wyczuwalny film - nie trwa to jednak zbyt długo, więc osoby nie lubiące takiego efektu nie powinny się zrażać. Producent opisuje zapach jako połączenie karmelu, cytryny i wanilii - dla mnie jednak to zapach przypominający ciasteczka korzenne, na które nałożono startą skórkę z cytryny - CUDOWNY - szkoda, ze internet nie daje możliwości przekazywania zapachu, bo rzeczywiście ciężko go opisać. Nie jest to jednak zapach, który spodoba się każdemu - nie radziłabym więc kupować go w ciemno, szczególnie jeśli nie przepadacie za zapachami przypominającymi cynamon czy zapachy korzenne...
Podsumowując:  Kremik pochodzi z edycji limitowanej - trochę szkoda, osoby którym zapach zdecydowanie przypadł do gustu mogą być zawiedzione. Co więcej seria otulacjąca zawiera więcej kosmetyków - scrub i masło do ciała. Z ich działanie jestem jak najbardziej zadowolona, nawilża i pachnie więc jest bardzo okej :D Niestety cena trochę przeraża, 45 zł za krem do rąk to jak dla mnie dużo, a powiem nawet że bardzo dużo - w standardowej cenie na pewno bym go nie kupiła - ale w promocji, chociażby ze względu na zapach jak najbardziej. Jeśli macie okazję polecam udać się do Sephory i chociażby powąchać ten krem...

A Wy miałyście okazję używać kosmetyki z tej serii?


 przypominam o rozdaniu trwającym na moim blogu - więcej informacji znajdziecie TU

piątek, 27 września 2013

Rozdanie z marką Blistex

Po krótkim urlopie wracam do blogowania - mam dla Was niespodziankę - zestaw balsamów do ust marki Blistex. W skład każdego zestawu wchodzi:
1. Blistex MedPlus klik
2. Blistex Intensive klik
3. Blistex Conditioner klik
wszystkie produkty są oczywiście nowe, orginalnie zapakowane:) 
Warunki:
1. Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga ( 1 los)
2. Możesz udostępnić informacje o rozdaniu na swoim blogu (1 los) lub dodać mój blog do blogrolla 
3. Zostaw komentarz pod tym wpisem w którym zamieścisz informacje:

Obserwuje jako......
adres meilowy......
Notka o rozdaniu TAK/NIE (link) 
Blogroll TAK/NIE (link)

4. Rozdanie trwa do 10.10.2013
5. Zabawa nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 roku Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami) 

sobota, 7 września 2013

Baza pod cienie, a może cień w kremie? - Sigma w odcieniu "Pose"

O marce Sigma - słyszałam, a właściwie czytałam dużo na innych blogach. Kojarzyła mi się głównie w pędzlami do makijażu - które wiele dziewczyn bardzo chwaliło. Sama niestety wcześniej nie miałam zupełnie z nią do czynienia - chociaż nie powiem, kusiło... Dlatego gdy dostałam propozycję współpracy z ich marką bez zastanowienia się zgodziła... Otrzymałam prezent, niespodziankę - jakim była baza pod cienie do powiek w odcieniu "Pose"
Cena/pojemność/dostępność: 13$ / 5 gram / sklep internetowy Sigma klik
Opakowanie: Produkt dociera do nas w kartonowym opakowaniu - w środku znajdujemy mały, plastikowy słoiczek z czarną nakrętką - muszę przyznać, że wygląda bardzo elegancko. Na czarnym wieczku widzimy logo firmy, po jego odkręceniu mamy plastikowe zabezpieczenie z małym "listkiem", który ma ułatwić nam jego zdejmowanie (środkowe zdjęcie). Samo opakowanie jest dużo większe, niż ilość produktu, który znajdujemy wewnątrz - takie małe działanie na psychikę konsumenta, któremu może wydawać się w pierwszym momencie, że kosmetyku jest dużo więcej... Nazwa koloru, który posiadamy znajduje się zarówno na kartoniku jak i z tyłu słoiczka. Niestety opakowanie może być problematyczne dla osób z długimi paznokciami - otwór przez który wydobywamy bazę, jest bowiem dość mały dlatego też ciężko nałożyć go opuszkami palców
Kolor: "Pose" to ciemny, opalizujący na fiolet lub miedź (zależnie od światła),  brąz, kolor dość uniwersalny, aczkolwiek dość ciemny dlatego też przy dziennym makijażu dla osób, które preferują raczej delikatny make up zupełnie się nie sprawdzi - przy wieczorowych malowaniach to jednak już super opcja. Intensywność koloru można stopniować w zależności od ilości nałożonego produktu...
Konsystencja: Kosmetyk to mus, który bezproblemowo rozprowadza się na powiece - jednak uwaga, trzeba to robić dość szybko - ponieważ po chwili zastyga - i ciężko już go rozsmarować...
Działanie: Producent nazywa produkt bazą pod cienie - i właśnie w takiej roli zaczęłam go stosować - ułatwia pracę, bo stanowi jednocześnie cień bazowy - jednak jej odcień, nie pozwala na wykonie bardzo delikatnych, dziennych makijaży. W przypadku moich bardzo tłustych powiek, też nie do końca sobie poradził gdyż cienie po 4-5 godzinach zaczynały rolować się w załamaniu powieki. Dlatego też zaczęłam stosować ten produkt jako cień w kremie - i w tej roli spisuje się już idealnie - przy wykonywaniu mocniejszego makijażu - nakładam najpierw bazę pod cienie innej marki, a dopiero potem kosmetyk Sigmy - dzięki temu otrzymuje dobrą trwałość makijażu... Jest wydajny, bo nawet niewielka ilość wystarczy na pokrycie całych powiek - nie uczulił mnie - co również uważam za duży plus. Generalnie bardzo fajny produkt, chociaż nie do końca sprawdzający się w sposób sugerowany przez producenta.... 













wtorek, 3 września 2013

Moja nowa letnia miłość...

Krem, o którym wiele słyszałam - a w zasadzie czytałam na innych blogach, ale zawsze nie było mi do niego "po drodze", bo w łazience czekały inne zapasy, albo trafiło mi w ręce coś innego. Aż w końcu przy okazji jeszcze przed wakacyjnych zakupów - ujrzałam go w Rossmanie i postanowiłam zaryzykować. Teraz już wiem, że to był dobry wybór,ale po kolei...  Mowa oczywiście o 
Antybakteryjnym kremie matującym z serii Siarkowa Moc
Cena/Pojemność/Dostępność: Około 15-17 zł/ 50 ml / Drogerie i supermarkety - generalnie bez większego  problemu 
Opakowanie: Krem zapakowany w kartonowe pudełko - tak jak wiele razy pisałam, bardzo tego nie lubię - w końcu i tak praktycznie od razu trafia do kosza, a producent byłby bez problemu w stanie umieścić wszelkie niezbędne informacje na właściwym słoiczku, ale nieważne... Krem otrzymujemy w plastikowym, pomarańczowym, neonowym słoiczku z białą nakrętką. Fajnie, ze producent zadbał o zabezpieczanie przed ciekawskimi klientami i pomyślał o folii zabezpieczającej.  Wiele osób nie przepada za taką formą - wiadomo jest mniej higieniczna niż pompka, mnie to jednak aż tak bardzo nie przeszkadza... 
Kolor/konsystencja/zapach: To tak naprawdę biała dość gęsta pasta, o zbitej (jak na krem) konsystencji - zapach zdecydowanie nie jest atutem produktu - chemiczny przypominający mi detergenty - całe szczęście dość szybko się utlenia i nie jest już wyczuwalny na skórze.
Niewielka ilość wystarczy, aby pokryć nim całą twarz. Ważne, aby aplikować go na suchą skórę - przy wilgotnej mogą pojawić się problemy z rozprowadzeniem produktu. Dość szybko się wchłania i pozostawia lekko pudrowe, raczej matowe wykończenie. 
Działanie: Ten krem faktycznie działa - działanie matujące jest bardzo widoczne! Okazał się moim wybawieniem przy panujących upałach - bo był w stanie przedłużyć trwałość mojego makijażu. Nie pojawiły mi się po nim żadne nowe niespodzianki, a powiedziałabym nawet, że ich ilość się zmniejszyła - co jest bardzo na plus. Krem jednak nie ma właściwości nawilżających - także osoby ze skórą skłonną do przesuszeń uwaga - obecnie stosuje go tylko na dzień, gdzie zależy mi na matowym wyglądzie skóry - na noc nakładam na moją buzie coś bardziej odżywczego, aby uniknąć jej przesuszenia... 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...