paznokcie pielegnacja kolorówka wlosy makijaze

środa, 19 grudnia 2012

Różowo mi - czyli nabytki od stone cosmetics

Wiele razy pisałam już na blogu,że róże do policzków to kosmetyki, które bardzo ale to BARDZO lubię. Dodają twarzy świeżości blasku- jednym słowem działają cuda. Róży mam w swojej kosmetyczce sporo - lubię dobierać ten kosmetyk do stroju, pory roku, nastroju.... 
Od Stone Cosmetics otrzymałam do testów 3 odcienie ich róży do policzków, które miałam okazje testować. Wrażenia? Jak najbardziej pozytywne :


Po pierwsze opakowanie:
Białe, plastikowe, ze złotymi napisami - czyli standardowe w przypadku firmy. Nie mniej jednak solidne, dobrze wykonane i posiadające lusterko. Informacje o odcieniu różu znajdziemy na odwrocie opakowania - wystarczy odpowiednio ułożyć je w kosmetyczce, żeby wszystko było przejrzyste :)

Po drugie paleta kolorów:
Firma posiada w swojej ofercie 4 odcienie - nazwane porami roku i tak naprawdę dobrane do typów urody. Na stronie producenta możemy znaleźć informację czym każdy typ się charakteryzuje i w ten sposób dobrać odpowiedni dla nas kolor klik. Ta opcja bardzo też ułatwia wybór odpowiedniego kosmetyku na prezent:) To oczywiście nie jedyna metoda, dla osób lubiących ten kosmetyk możemy po prostu stosować go zależnie od pory roku - to świetna opcja jeśli nie boimy się kolorów i lubimy poeksperymentować :)

Teraz przedstawię Wam moje odcienie:

ZIMA:
aktualnie najczęściej stosowany przeze mnie produkt nie tylko ze względu na porę roku. Dość ciemny widoczny na buzi kosmetyk. Jak widzicie produkty tej firmy podzielone są na trzy części dzięki czemu możemy dowolnie je ze sobą mieszać bądź nakładać pojedynczo zależnie od preferowanego efektu. 2 części z drobinkami, jedna zupełnie matowa


WIOSNA:
to odcień dużo bardziej delikatny i mniej widoczny na twarzy niż poprzednik. Pozwala ładnie stopniować efekt. Odcienie matowe, trochę wpadające w morelkę:

LATO:
Czyli odcień najbardziej różowy z całej kolekcji. Z powodzeniem możemy wyczarować za jego pomocą delikatne, wdzięczne rumieńce ale także efekt rosyjskiej matrioszki :D

Po trzecie aplikacja i trwałość:
Pomysł producenta na połączenie trzech odcieni w jednym opakowaniu bardzo mi się podoba. Za cenę jednego kosmetyku mamy tak naprawdę aż 3 odcienie, które możemy swobodnie łączyć tworząc mniej lub bardziej intensywne odcienie. Ładnie nabierają się na pędzel, nie kruszą się i są wydajne.
Bardzo dobrze utrzymują się na twarzy, nie zostawiają plam



PODSUMOWUJĄC:
Jestem na TAK bardzo polubiłam te produkty i nie mam zamiaru szukać im nowego domu- zostają ze mną :D Jestem bardzo ciekawa ostatniego odcienia dostępnego w ofercie firmy, tym bardziej ze ostatnio delikatnie zmieniłam kolor włosów przez co wpisuje się właśnie w jesienny typ urody. 

piątek, 7 grudnia 2012

Rzut kamieniem - puder z minerałami od stone cosmetics

Jak dobrze wiecie jakiś czas temu podjęłam współpracę z nową, polską marką stone cosmetics
na początek przedstawię Wam mojego ulubieńca czyli

  puder prasowany z minerałami:
Zdaniem producenta: 
"Formuła pudru oparta jest na minerałach, dzięki temu puder jest lekki i nie obciąża skóry. Dzięki obecności kaolinu, który występuje w składzie pod dwoma postaciami jako kaolin i glinka amazońska, puder :
• dostarcza skórze cennych minerałów takich jak krzem, wapń, magnez, żelazo, potas i sód oraz antyoksydanty.
• zarówno kaolin jak i glinka amazońska doskonale odżywiają i wygładzają cerę.
Dzięki zawartości w składzie krzemionki puder :
• nadaje gładkość i jedwabistość.
• Ma właściwości absorbujące, doskonale pochłania nadmiar sebum oraz matowi skórę.
• Łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia.
• Nie uczula.
• Ponadto optycznie wygładza i zmniejsza drobne zmarszczki.
Obecne w składzie cenne białko jedwabiu tworzy na powierzchni skóry delikatną warstwę, pozwalając skórze swobodnie oddychać czyniąc ją gładką i aksamitną. Dodatkowo proteiny jedwabiu powodują doskonałą przyczepność pudru do skóry
Puder zawiera również dwutlenek tytanu i tlenek cynku, które działają jako filtr przeciwsłoneczny. Ponadto tlenek cynku wykazuje właściwości antybakteryjne i przeciwzapalne.
Dodatek do składu emolientu Caprylic/Capric Triglyceride, który jest mieszaniną roślinnych kwasów tłuszczowych, zawierających w sobie najlepsze własności oleju kokosowego i palmowego, które są zestryfikowane z gliceryną sprawia, że puder natłuszcza, wygładza oraz zapewnia doskonałą ochronę. Ułatwia transport minerałów w głąb skóry"

Opakowanie: białe, klasyczne ze złotymi napisami(niby proste ale jednak nie do końca w moim guście- nie wiem czemu, ale ciągle bardziej przemawiają do mnie czarne opakowania). Podczas noszenia w kosmetyczce napisy odrobinę się powycierały. Sama puderniczka wykonana jest z solidnego plastiku - nie połamała się, nie popękała także jak najbardziej na plus:) W środku znajdziemy lusterko- nie mamy jednak miejsca na puszek czy pędzelek - nic takiego nie zostało także dołączone do produktu - chociaż jak dla mnie to zupełnie nie problem

Moja opinia o produkcie: Puder dostępny w trzech odcieniach (trochę mała paleta kolorystyczna) obawiając się pomarańczy na twarzy wybrałam najjaśniejszą wersje. I faktycznie jest bardzo jasna. Wreszcie firma, która wychodzi naprzeciw potrzebom lokalnego rynku - bladolice to zdecydowanie produkt dla Was. Ja już wiem, ze dla mnie lepszy byłby ciemniejszy odcień - no ale...:) Sam kosmetyk ma bardzo przyjemną konsystencje. Nakładam go pędzlem do pudru mineralnego z sephory wcierając go w skórę. Delikatnie kryje- przy mało problematycznej cerze czy na lato to świetna opcja - jedna warstwa na twarzy mniej :). Ja natomiast nakładałam go na podkład, dzięki czemu moja twarz była bardziej ujednolicona. Daje naturalny, zdrowy efekt na twarzy - nawet moja przyjaciółka zauważyła różnice. Twarz pokryta tym produktem wygląda po prostu na gładszą! Jest wydajny chociaż wiem, że niedługo dobije dna... Moim zdaniem to produkt jak najbardziej godny polecenia - w żaden sposób mnie nie uczulił, nie zapchał, nie spowodował zmasowanego ataku nieprzyjaciół na moją twarz.

środa, 5 grudnia 2012

Krem do rąk - bukiet daktyli od L'occitane en provance


Krem do rąk - bukiet daktyli od L'occitane en provance


Pojemność: 30 ml
Cena: 29,90 zł (na stronie producenta klik)
Dostępność: Głównie internet
Zdaniem producenta: "Krem do rąk L’OCCITANE stał się kultowym produktem nie bez powodu. Dzięki wysokiej zawartości masła shea (20%) chroni, odżywia i zmiękcza skórę. Odporne na negatywne działanie czynników zewnętrznych dłonie są aksamitnie gładkie."



Opakowanie: małe, dla mnie typowo torebkowe, poręczne i estetyczne. Pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości produktu. Napisy mimo noszenia w torebce są nadal w stanie nienaruszonym- nie wycierają się.
Konsystencja i zapach: biały gęsty i treściwy krem - o dość intensywnym zapachu, który mi nie do końca odpowiada. Czy to bukiet daktyli?? nie wiem mi kojarzy się bardziej z jakimiś orientalnymi przyprawami, ale specjalistką w ocenianiu zapachów nigdy nie byłam :)
Moja opinia: Krem ładnie nawilża nawet bardzo przesuszoną skórę - różnica jest widoczna od razu. Skóra staje się bardziej miękka i przyjemna w dotyku. Szybko się wchłania - jest nadal wyczuwalny na skórze, natomiast nie jest to taki tłusty film. Zapach utrzymuje się na dłoniach przez jakiś czas - na szczęście staje się dużo mniej intensywny. Jest wydajny - niewielka ilość wystarczy aby posmarować całe dłonie. Minusem jest oczywiście cena - prawie 30 złotych za taką pojemność to jednak zdecydowanie dużo!

czwartek, 29 listopada 2012

Oczyszczenie w dobrej cenie... czyli żel myjący Ziaja Med

Żel myjący ZiajaMed seria zielona - przeznaczony do skóry trądzikowej, łojotokowej :


Produkt, który od jakiegoś czasu gości w mojej łazience, polubiłam go na tyle, że zakupiłam kolejne opakowanie i ciągle jestem z niego bardzo zadowolona. Żel zamknięty w wygodnym, plastikowym opakowaniu z pompką (którą przy tego typu produktach po prostu kocham <3) 
Tym bardziej, że działa jak najbardziej bez zarzutu, nie zacina się. 
Za około 9 zł otrzymujemy 200 ml produktu, to jak najbardziej świetna cena. Sam produkt jest hypoalergiczny. Według producenta :
"Ułatwia eliminacje sebum i odblokowuje gruczoły łojowe;
Obniża aktywność gruczołów łojowych;
Łagodzi zmiany trądzikowe"

Szczerze mówiąc uważam, że producent odrobinę przesadził i nie wierze, że sam żel jest w stanie złagodzić nam zmiany trądzikowe ( a może moja skóra jest tak oporna?) 
Natomiast jest to produkt, który ładnie oczyszcza skórę nie przesuszając jej przy tym
Nie powoduje podrażnień, jest łagodny(sprawdza się nawet u mojej współlokatorki, która ma bardzo wrażliwą skórę). Dobrze się pieni - jedyne do czego mogę się przyczepić to wydajność - na umycie twarzy potrzebujemy około 2 pompek produktu, wiem że to średni wynik. Nie mniej jednak z produktem jak najbardziej się polubiłam i uważam, że warto spróbować :) Dostępny wyłącznie w aptekach.





wtorek, 23 października 2012

Chroń swoje usta z L'occitane en provance

I stało się... koniec lata. Nie lubię jesieni, jest zimno ponuro i pada. Moja skóra też nie jest w najlepszej kondycji - jest potwornie przesuszona. Usta także wymagają większej uwagi niż zazwyczaj. Z pomocą przyszła mi firma  L'occitane en provance od której otrzymałam krem do rąk oraz balsam do ust. Oba produkty pochodzą z limitowanej edycji z masłem shea. Dziś opowiem wam o tym drugim.

Organiczny balsam do ust - kwiat mango


Pojemność:15 ml
Cena: 45 zł ( na stronie producenta klik)
Dostępność: Głównie internet
Zdaniem producenta: "Organiczny* balsam zawiera 10% masła shea. Doskonale nawilża i chroni suche, spękane usta"
Opakowanie: Plastikowa tubka zakończona dziubkiem. Pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości produktu. Napisy mimo noszenia w torebce są nadal dobrze widoczne - nie rozmazują się i nie ścierają.
Konsystencja i zapach: Przeźroczysty żel, nie klei się na ustach. Zapach słodki- dość przyjemny chociaż moim zdaniem mało przypomina mango- jako owoc :) 

Moja opinia: Bardzo przyzwoity produkt- ładnie nawilża, nie klei się. Usta pokryte tym balsamem wyglądają ładnie i estetycznie - nie zbiera się w kącikach ust. Nie daje efektu chłodzenia - to dobrze, po długim czasie stosowania carmexu mam dość mrowienia na ustach :) Jest wydajny - jestem pewna, że będzie mi służył cały sezon a pewnie i dłużej. Dość szybko znika z ust, nawet jeśli nie pijemy i nie jjemy. Kolejną wadą jest cena - jak dla mnie dość wygórowana jak za balsam do ust...

środa, 17 października 2012

Okulary od Firmoo.com



Jak wiele blogerek tak też i ja otrzymałam propozycje przetestowania okularów od Firmoo.com jest to sklep internetowy oferujący szeroki wybór okularów korekcyjnych, przeciwsłonecznych jak również tzw. "zerówek"


Okulary korekcyjne nosze od jakiegoś czasu - moja wada jest mała, ale mam bardzo wrażliwe oczy i wystarczy mocniejszy wiatr. a chodzę zapłakana, dlatego okulary pełnią też dla mnie taką funkcję ochronną. Oprawki które miałam dotychczas to standardowe czarne "kujonki" w grubych oprawkach - kupiłam bo są uniwersalne, nie gryza się z ubraniami które nosze. Propozycja testowania okularów początkowo zupełnie mnie nie zainteresowała - pomyślałam "przecież mam już swoją parę i nie potrzebuje innej", ale po obejrzeniu asortymentu sklepu zmieniłam zdanie i coś tam dla siebie wybrałam. Zdecydowałam się na taki model KLIK



Wybrałam model w kolorze bordowym z białymi elementami. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z kontaktu ze sklepem. Odpowiedzi na pytania przychodziły szybko, były szczegółowe i pisane w miarę prostym i przystępnym angielskim - wiec nawet osoby z kontaktowa znajomością języka sobie poradzą. Przesyłka dotarła szybko - a opakowanie może mało estetyczne - bo przypominało mi worek na śmieci, ale grunt, że produkt był odpowiednio zabezpieczony i dotarł do mnie cały i zdrowy. Razem z oprawkami otrzymałam etui,ściereczkę do czyszczenia,  zestaw śrubek i materiałowy pokrowiec

Z samych oprawek jestem bardzo zadowolona, są wykonane solidnie, wyglądają identycznie jak na zdjęciu w internecie. Są bardzo lekkie i wygodnie się noszą. Jeśli chodzi o obsługę i przebieg całej transakcji jestem jak najbardziej na TAK. Dodatkowo sklep oferuje możliwość załadowania swojego zdjęcia i wirtualnego przymierzania oprawek - to dobra opcja dla osób, które jeszcze w praktyce nie sprawdziły jaki kształt im odpowiada 


Dobra informacja dla zainteresowanych zakupem - macie możliwość dokoniania pierwszych zakupów pokrywając tylko i wyłącznie koszt przesyłki. Brzmi dobrze prawda? Więcej informacji na ten temat znajdziecie TU


produkt otrzymałam do testów dzięki uprzejmości sklepu interneowego firmoo.com nie miało to jednak wpływu na moją recenzję, która jest oparta wyłącznie na subiektywnych odczuciach. Pamiętaj, ze Twoja opinia o produkcie może być inna

środa, 10 października 2012

Mariza - pryzma do makijażu

kolejny produkty z firmy MARIZA, który miałam przyjemność testować to pryzma do makijażu, od razu widać, że jest od stylizowany na słynny shimmer brick od bobbi brown :) 



Jak widać to typowy pasiak, składający się z 5 odcieni brązu. Dostępna jest jeszcze druga wersja kolorystyczna - bardziej różowa. Produkt jest uniwersalny, możemy stopniować kolor - mieszać paski albo używać jedynie ciemniejszej lub jaśniejszej trony - czysta dowolność. Oczywiście zostaje też opcja używania poszczególnych kolorów jako chociażby cieni do powiek. Jasny pasek może posłużyć nam także jako rozświetlacz. Zwolenniczki matowych produktów nie będą zadowolone - produkt posiada drobinki - nie są one jednak tandetne i rażące a pozwalają uzyskać na buzi fajny efekt. Do konturowania może niekoniecznie, ale na policzki jak najbardziej :)
Nie zostawia plam, trwałość też całkiem niezła - nie trzyma się może cały dzień, ale drobinki całe szczęście nie wędrują po buzi:) Jeśli chodzi o wady to dość mocno się pyli -  innych nie zauważyłam :) 

Opakowanie:
Czarne, klasyczne, proste i eleganckie czyli jak najbardziej w moim guście. Zamknięcie spisuje się dobrze - małe szansę, ze produkt otworzy się podczas transportu. Posiada lusterko - które zawsze jest fajną opcja - nie dołączono do niego jednak żadnego aplikatora - dla mnie to nie wada bo i tak zazwyczaj używam swoich pędzli a nie standardowych aplikatorów, no ale jednak... Napisy na opakowaniu jednak potwornie szybko się ścierają - zobaczcie jak wyglądają u mnie: 

szkoda, to jednak nie wygląda estetycznie. Z samym opakowaniem jednak nic strasznego się nie stało. Plastik sprawia wrażenie dość solidnego.

Dane techniczne:
Jak widzicie - albo powinniście widzieć na zdjęciu :) Napisy też się odrobine starły- a ja zwyczajnie zapomniałam zrobić zdjęcie po otrzymaniu towaru... Dostajemy 10 gram produktu. Wszystkie kosmetyki tej marki dostępne są tylko w sprzedaży katalogowej - a cena zależnie od aktualnej oferty oczywiście to około 15 zł, więc jak najbardziej przystępnie. Więcej informacji o produkcie znajdziecie na stronie producenta - czyli TU



Podsumowując fajny produkt za przystępną cenę. Zwolenniczki kosmetyków z drobinkami będą zadowolone - fajnie wygląda na opalonej cerze, no ale niestety wakacje już za nami....

Aktualny katalog firmy KLIK



Jeśli jesteście zainteresowanie kosmetykami firmy MARIZA to podaje Wam namiary na konsultankę firmy pania Izę, której swoją drogą dziekuję za mozliwość przetestowania produktu: mariza-polska@wp.pl

produkt otrzymałam do testów dzięki uprzejmości konsultantki firmy MARIZA nie miało to jednak wpływu na moją recenzję, która jest oparta wyłącznie na subiektywnych odczuciach. Pamiętaj, ze Twoja opinia o produkcie może być inna

sobota, 6 października 2012

Gigant od ecotools czyli pędzel do bronzera

Jakiś czas temu pokazywałam Wam na blogu mój zestaw pędzli do makijażu oka z ecotools, dziś chce Wam pokazać kolejny pędzel z tej firmy tym razem przeznaczony do nakładania pudru brązującego. 
Pędzel jest wykonany z włosia syntetycznego - jak wszystkie z tej serii ma bambusową, masywna i grubą rączkę na której widnieje nazwa firmy. Skuwka standardowo - aluminiowa. Pędzel bez problemu można postawić na toaletce- jest stabilny i na pewno na pewno się nie przewróci.

Włosie jest dwukolorowe. Mimo codziennego stosowania włosie nie zmieniło swoich właściwości. Nadal jest miękkie, nie wypada - jestem z niego bardzo zadowolona.


Jak widać pędzel jest dość pokaźny ale dzięki temu bronzer nałożony na twarz wygląda bardzo naturalnie. Jest dobrze roztarty. Pędzel dobrze nabiera produkt. Jak najbardziej polecam.
Kosztuje około 50 zł - można go znaleźć na allegro, w sklepach internetowych ale również stacjonarnie w niektórych drogeriach. Jedyną wadą, którą mogę przedstawić jest to że po umyciu długo schnie - ale przy takiej ilości włosia to nic zaskakującego :)

piątek, 5 października 2012

Głęboko nawilżający krem do twarzy- czyli powiew luksusu od L'occitane en provance

Jakiś czas temu firma L'occitane en provance zaproponowała mi współprace. Początkowo zupełnie nie mogłam skojarzyć co to za marka- ale oczywiście z pomocą przyszedł mi wujek google i okazało się, że to właśnie oni produkują słynne i tak powszechnie zachwalane kremy do rąk, o których wiele razy słyszałam na blogach i youtubie. Do przetestowania otrzymałam:

Głęboko nawilżający krem do twarzy:

Producent obiecuje nam : 
"24 godzinne nawilżenie, poprawę sprężystości skóry oraz ochronę przed wolnymi rodnikami" Skóra ma też stać się wygładzona i bardziej promienna


Standardowe opakowanie tego kremu to 50 ml za które na stronie producenta musimy zapłacić 155 zł. - dużo jak dla mnie nawet bardzo dużo więc to zdecydowanie nie krem na studencka kieszeń. Ja otrzymałam  opakowanie mniejsze 15 ml, które jednak bez problemu pozwoliło mi się z produktem zapoznać bo trzeba przyznać, że jest on faktycznie bardzo wydajny. Co fajne- mój maluszek ma identyczne opakowanie co wersja pełnowymiarowa - wykonane z solidnego, zielonego matowego szkła z aluminiową zakrętka na której wygrawerowano logo producenta- ogólnie ładne i stylowe.

 Dodatkowo po odkręceniu wieczka naszym oczom ukazuje się plastikowa ochronka. Z jednej strony fajna opcja, która dodatkowo chroni zawartość słoiczka czasem jednak jest dość nieporęczna, wiem może się czepiam ale to kolejne wieczko do zdjęcia, a w mojej mniejszej wersji przy mokrych rękach czasem było to dość problematyczne.

Sam krem ma bardzo fajną konsystencje. Jest lekki, biały szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze tłustego filmu. Ładnie nawilża skórę - dobrze radzi sobie z przesuszeniami i mam wrażenie, że ją koi i łagodzi. Zawiera wodę i olejki eteryczne z angelicy - rośliny o której do tej pory nigdy nie słyszałam :) wydaje mi się, że to im zawdzięcza dość specyficzny zapach- mnie on do końca nie przekonuje. Natomiast zrobiłam mała ankietę i dla moich współlokatorek jest to zapach przyjemny - cóż może mam dziwne upodobania :)


Ogólnie mówiąc jest to fajny i przyjemny kremik, miło mi się go używało - przeszkadzał mi trochę zapach, ale nie był to aż taki wielki problem. Nie mniej jednak jego cena jest dla mnie powalająca w związku z tym nie zdecyduje się na zakup pełnowymiarowego opakowania - tym bardziej, że samo działanie co prawda dobre, bo robi większość rzeczy które producent obiecuje - też jakoś nie powaliło mnie na kolana.


Krem który otrzymałam to tylko jeden element z całej serii produktów zawierających ekstrakty z angelicy Znajdziemy tam jeszcze żele myjące, maseczki, tonik i mgiełkę do twarzy - również o działaniu nawilżającym. Jeśli jesteście zainteresowane więcej informacji o tych produktach znajdziecie na stronie producenta: KLIK


czwartek, 4 października 2012

Podkreśl swoje brwi - czyli zestaw do stylizacji brwi od Catrice

Kobieta zmienna jest...  to jak najbardziej prawda. Jeszcze dwa lata temu podkreślanie brwi wydawało mi się zbędnym wymysłem a teraz codziennie rano staram się w jakiś sposób swoje brwi podkreślić. Lubie  podkreślone, ładne, ciemne brwi - to mi się podoba i już :) Używałam do tego celu początkowo żelu z Deli, który tylko delikatnie farbował, potem przestawiłam się na zwykły cień z paletki sleeka - ale w świetle dziennym moje brwi wydawały się zbyt rudo-brązowe. Dlatego postanowiłam zakupić zestaw do stylizacji brwi z firmy Catrice ( dostępne w drogeriach Natura) kosztuje ok. 16 zł 

Opakowanie jest proste- czarne, eleganckie- takie lubię najbardziej. Wykonane z solidnego plastiku, napisy w czasie użytkowania blakną i wycierają się- ale nadal pozostają widoczne. Dodatkowym atutem jest lusterko oraz mała "kieszonka" w której znajdziemy pensete i pędzelek z grzebyczkiem- to świetny pomysł,który idealnie sprawdzi się w podróży.

W środku znajdziemy dwa cienie- jaśniejszy i ciemniejszy brąz - czyli z zestawu mogą korzystać zarówno blondynki jak i szatynki. Cienie utrzymane są w chłodnej tonacji - bez pomarańczowych tonów. Nie osypują się - wyglądają dość naturalnie i całkiem nieźle się trzymają. Ogólnie rzecz biorąc jestem z nich bardzo zadowolona. W zestawie brakuje mi jedynie wosku, który pozwoliłby utrzymać moje włoski w ryzach przez cały dzień- wówczas byłby to zestaw idealny, ale cóż nie można mieć przecież wszystkiego :)

poniedziałek, 24 września 2012

kilka słów o pędzlach ecotools

na początku swojej przygody z makijażem za zdecydowanie lepsze solidniejsze uważałam pędzle z włosia naturalnego - moje pierwsze pędzelki były własnie z tego rodzaju włosia. Służą mi w sumie do dziś, choć po ich stanie zdecydowanie  widać upływ czasu... Z czasem jednak stwierdziłam ze to włosie syntetyczne wygrywa. Czemu? Bo takie pędzle są tańsze, bardziej wytrzymałe, dłużej pozostają w nienaruszonym stanie i wymagają mniejszego nakładu pracy jesli o utrzymanie chodzi.Pędzle naturalne z czasem stają sie bardziej sztywne,włoski sie zwyczajnie łamią- mimo odpowiedniej pielegnacji...



Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o zestawie pędzli z ecotools, jest to zestaw podróżny przeznaczony do makijażu oka. Całość zamknięta w wygodnym, poręcznym własnie na wyjazdy lnianym etui.
Zestaw składa się z pięciu syntetycznych pędzli. Rączki wykonane standardowo- jak to w przypadku tej marki z bambusa z aluminiowymi skuwkami. Każdy z pędzli został podpisany...

W naszych rossmanach takiego zestawu nie widziałam na stronie iHerb jest on dostepny za około 35 złotych- za taka ilość pędzli to zdecydowanie dobra cena. Tym bardziej, że są one naprawde dobrej jakości - mam je już prawie rok i nic sie nie zmieniło jeśli o ich stan chodzi- nie odkształciły się, nadal są miekkie, włosie nie wypada. Dobrze radzą sobie z rozcieraniem- chociaż zauwazyłam , że słabiej niż pędzelki naturalne łapią, nabierają niektóre cienie... nie wiem czym to jest spowodowane, ale faktycznie cos
takiego zauważyłam. Czy polecam ten zestaw? zdecydowanie tak - pozwoli on na wykonanie pełnego makijażu oka bo znajdziemy tu zarówno "łopatkę" do nakładania cieni na całą powiekę, jak również pędzle do blendowania oraz małe kuleczki któryi możemy chociażby rozetrzeć kreskę- dodatkowym atutem jest zdecydowanie cena :)


szkoda,że nie możemy ich dostać stacjonarnie (przynajmniej ja się nie natknełam - jesli się myle wyprowadzcie mnie prosze z błędu) ale to w sumie czesta sytuacja w naszym kraju wiec można się przyzwyczaić :)

na koniec małe porównanie rozmiaru - tak jak mówiłam to wersja podrózna w zwiazku z tym posiada krótsze niż standardowo rączki:


a Wy co o tych pędzlach sądzicie? czy któraś z Was ma taki zestaw?

środa, 19 września 2012

Kilka słów o MERZ SPEZIAL

Jakis czas temu podobnie jak inne blogerki dostałam propozycje przetestowania suplementu diety MERZ SPEZIAL. Szczerze mówiąc bardzo się ucieszyłam bo dużo dobrego słyszałam o tych tabletkach a wczesniej nie mialam okazji ich używać. Jesli chodzi o podejście firmy musze przyznać, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona- bez problemu można się było skontaktowac, produkt otrzymałam pięknie zapakowany- moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Otrzymałam 3 opakowania po 60 tabletek każde- czyli ilość wystarczającą na trzy miesięczną kuracje i przystąpiłam do działania :)

Włosy: Problem z wypadaniem włosów doskwiera mi juz od jakiegos czasu. Bardzo liczyłam na to, że środek cos z tym zrobi i faktycznie nie myliłam się. Po około dwóch miesiacach zażywania zauważyłam dużą poprawe- włosy nadal wypadają ale w dużo mniejszej ilości co ogromnie mnie cieszy. Mam tylko nadzieje, że efekt utrzyma się przez dłuższy czas po odstawieniu tabletek.

Paznokcie: Mam problem z rozdwajaniem- nie radza sobie z nim odżywki... Suplement też sobie nie poradził... Paznokcie rozdwajają się tak jak dawniej. Musze jednak przyznać, że są twardsze i mocniejsze niż wcześniej.

Cera: w tej kwestii nie zauwazyłam zupełnie żadnego działania ani jakiejkolwiek poprawy. Moja cera jest kaprysna- mam problem z wypryskami... w tej kwestii preparat zupełnie nie pomógł ani jesli o nieprzyjaciół chodzi ani w kwestii nawilżenia czy regeneracji. Efekty zupełnie zerowe. Całe szczęście także w żaden sposób nie zaszkodził.

Ogólnie mówiąc: Tabletki są dość małe- nie ma problemu z ich połykaniem. Producent zaleca przyjmowanie po 1 drażetce 2 razy dziennie. To dość męczące- nie mam nawyku pamietania o tabletkach w zwiazku z tym kilka razy omyliłam dawke- wygodniej byloby przyjmować je raz dziennie. Opakowanie kosztuje okolo 30-40 zł - moim zdaniem dość drogo... niestety. Z efektów kuracji jestem zadowolona, ale nie powaliły mnie one na kolana. Może w przypływie gotówki w przyszłości zdecyduje sie na powtórkę kuracji... zobaczymy

niedziela, 19 sierpnia 2012

Mariza - baza korygująca


Pamiętacie, że jakiś czas temu podjełam współpracę z konsultantką firmy Mariza, która udostępniła mi do testów kilka produktów tej marki.Przyznaje, że najbardziej zainteresowała mnie mała, niepozorna baza pod makijaż o delikatnym zielonym zabarwieniu... Zobaczcie jak się spisała:)



Pojemność/cena: 15 ml/ ok 24 zł (zależne od aktualnie oferowanego katalogu)
Dostępność: kosmetyki Mariza można kupić u konsultantów firmy oraz w internecie
Zdaniem producenta:  "Baza o lekko zielonkawym odcieniu koryguje i rozjaśnia czerwone miejsca na skórze, powstałe przez rozszerzone lub popękane naczynka. Właściwości ochronne zapewnia ekstrakt z ginko biloba, który wzmacnia i uelastycznia ścianki naczyń krwionośnych zapobiegając ich kruchości i pękaniu. Baza matuje i wygładza cerę, dzięki czemu stanowi idealne podłoże do nakładania innych kosmetyków. Polecana do miejscowego stosowania pod podkład"

Opakowanie: Ładne, poręczne szklane opakowanie wyposażone w pompkę. Fakt posiadania pompki to duży plus - higieniczność przede wszystkim. Pompeczka działa sprawnie - dozuje odpowiednią ilość produktu, nie zacina się. Buteleczka też sprawia wrażenie solidnej. Opakowanie jest minimalistyczne proste i klasyczne. Takie lubię najbardziej - moim zdaniem są bardzo eleganckie. Napisy jak narazie pozostały w stanie nienaruszonym, miejmy nadzieje że tak zostanie na dłużej :)

Konsystencja i kolor: Wszystkie bazy, z którymi miałam dotychczas były bazami silikonowymi. Jeśli któraś z Was kiedykolwiek taką bezę używała doskonale wie jaka jest jej konsystencja i jaki efekt "śliskiej" warzy pozostawia. W tym przypadku całe szczeście jest zupełnie inaczej. Baza ma konsystencje kremu o lekko zielonej barwie. Wsmarowana w twarz błyskawicznie sie wchłania i pozostawia twarz jak po uzyciu kremu matującego. Twarz jest przy tym wygładzona - efekt nie ma jednak nic wspólnego z bazami silikonowymi. Zielony pigment jest odrobine widoczny na twarzy - jest w stanie go jednak zakryć nawet krem tonujący.

 Działanie: Produkt wg zaleceń producenta przeznaczony jest dla osób z problemami naczynkowymi. Ja takich całe szczęście nie mam. Doskwirają mi jednak wypryski o czerwonym odcieniu oraz przebarwienia np przy skrzydełkach nosa o takiej barwie. Byłam bardzo ciekawa jak baza sobie z tym poradzi. Wiadomo wszystko zależy od podkładu, który potem zastosujemy. Jeśli będzie to lekki krem tonujący i odpuścimi sobie koretor nasze "niespodzianki" będą dalej widoczne - ich barwa nie jest jednak juz tak intensywna przez co mniej rzucają się w oczy. Czyli zielony barwnik działa - choć przyznam szczerze nie jest to działanie oszałamiające. Zauważam jednak przedłużenie trwałości makijażu - przy 30 stopniowym  nic nie utrzyma sie na naszej buzi cały dzień. Ale baza spawia, że moja twarz dłużej pozostaje matowa a podkład trzyma się dłużej. (u mnie jest to dobre kilka godzin dłużej)

Moja opinia: Ciekawy produkt w dobrej cenie. Wiem,że bazy o takim zabarwieniu ma MUFE oraz L'oreal - tu jednak cena też jest zdecydowanie wyższa. W moim przypadku produkt jak najbardziej się sprawdza - przedłuza trwałość makijażu i niweluje zaczerwienienia. Co ważne - nie zapchała mnie - a taki problem pojawia się u mnie zazwyczaj po użyciu baz silikonowych. Jest wydajna - napewno wystarczy na długo. Jeśli macie duży problem z popękanymi naczynkami rumieniem bądz innymi czerwonymi przebarwieniami i zalezy Wam na ukryciu ich bez zastosowania mocno kryjącego podkładu nie bedziecie zadowolone. Baza jak sama nazwa wskazuje jedynie koryguje, ujednolica nam odcień skóry i jedynie niweluje zaczerwienienia a nie całkowicie je ukrywa.
  
Jeśli jesteście zainteresowanie kosmetykami firmy MARIZA to podaje Wam namiary na konsultankę firmy pania Izę, której swoją drogą dziekuje za mozliwość przetestowania produktu: mariza-polska@wp.pl

wtorek, 31 lipca 2012

O aktualnie posiadanych podkładach słow kilka...

Podkład to produkt który zawsze gości w mojej kosmetyczce...
Ze względu na przebarwienia na mojej buzi i niespodzianki, które często mnie zaskakują nie wyorażam sobie pominięcia tego produktu przy makijażu. Aktualnie w mojej kosmrtyczce goszczą 3 o których chciałabym Wam opowiedzieć

Lirene City Matt

fluid matująco-wygładzający odcień beżowy 207

Pojemność/cena: 30 ml/ ok 20 zł
Dostępność: Drogerie sieciowe i osiedlowe, hipermarkety
Zdaniem producenta: "Fluid nowej generacji doskonale matuje i wygładza skóre. Zawarta witamina C poprawia koloryt cery, a witamina E dezaktywuje wolne rodniki"
Opinia na KWC: KLIK
Opakowanie:
lekkie, plastikowe z pompką
Moim zdaniem:
Produkt wygrałam w rozdaniu u jednej z blogerek. Szczerze mówiąc byłam do niego nastawiona dość sceptycznie tym bardziej, że nie miałam wcześniej do czynienia z podkładem tej marki. Nie mniej jednak dość pozytywnie mnie zaskoczył. Uważam, że to jeden z lepszych produktów jaki miałam okazje stosować w tym przedziale cenowy. Średnio kryje nie poradzi sobie z większymi niespodziankami, pozostawia matowe wykończenie na twarzy i wyraznie ją wygładza. Nieźle się utrzymuje(oczywiscie przypudrowany) niestety odrobine ciemnieje na buzi więc warto wziąść to pod uwage przy wyborze odcienia (który swoją mógłby być większy). Nie zapchał mnie, nie waży się na buzi. Plus za higieniczne opakowanie

Revlon Photo Ready

odcień 03 shell

Pojemność/cena: 30 ml/ ok 70 zł ( drogerie) 35zł (internet)
Dostępność: Drogerie, internet
Opinia na KWC: KLIK
Opakowanie:
szklane, solidne z pompką
Moim zdaniem:
Podkład rozswietlający. I widze tu zaskoczenie na Waszych twarzach... dziewczyna o tłustej cerze pokazuje podkład rozświetlający... A jednak. Kupiłąm go z myślą zastosowania na wesele, gdzie wiadomo jesteśmy narażeni na zdjęcia. Ma bardzo lekką konsystencję i drobne rozswietlaące drobinki, które są widoczne na twarzy w świetle dziennym. Krycie średnie. Nie używam go na dzień, bo nie podoba mi się efekt który otrzymuje - twarz jakby obsypana drobnym brokatem to nie dla mnie. Nie mniej jednak w świetle sztucznym wygląda zupełnie inaczej. Lepiej. Daje efekt zdrowej, naturalnej buzi. Nie tworzy maski. Przypudrowany dobrze się trzyma. Stosuje go na wieczorne wyjścia i imprezy okolicznościowe i jestem z niego zadowolona. Nie ciemnieje na twarzy, nie waży się nie zapycha.

Estee Lauder, Double Wear Light (miniatura produktu)


Pojemność/cena: 30 ml/ 169 zł
Dostępność: Perfumerie, internet
Opinia na KWC: klik
Moja Opinia:
Miniature produktu (15 ml za 39 zł) kupiłam w Dauglasie korzystając ze słynnej chyba promocji jakiś czas temu. To pierwszy wysokopółkowy podkład w mojej kosmetyczce i pokładałam w nim duże nadzieje. Jak się ciesze, że nie wydałam na niego 170 zł. Bo nie jestem z niego zadowolona. Krycie srednie w kierunku zlabego, konsystencja dość lekka. Ale na mojej twarzy nieestetycznie podkresla rozszerzone pory i co najgorsze po kilku godzinach jakgdyby się waży nie zależnie od tego jakim pudrem zostanie wykończony. Daje mi na buzi efekt placka... Takie rzeczy za takie pieniądze?? Dziękuje, postoję :)

wtorek, 24 lipca 2012

Jak tanio a skutecznie zadbać o stopy?

Lato w pełni :) Sezon na klapki, sandałki i inne odkryte obuwie trwa. Warto zadbać, żeby nasze stpy w takim wydaniu prezentowały się świetnie... Ja całkiem niedawno odkryłam krem, który zdecydowanie nam to zadanie ułatwi:)


Seria FussWohl jest dostępna tylko w drogeriach Rossman. Wśród produktów firmy znajdziemy wszystko co trzeba aby perfekcyjnie zadbać o stopy: sole, kremy,talki i dezodoranty. Moją uwagę zwrócił ten krem, a że na asortyment tej marki obowiązywała wówczas duża propocja to niezastanawiałam się ani chwili i tak do mojego domu trafił:

INTENSIV CREME z 10% zawartością moczniku

krem zapakowany był orginalnie dodatkowo w kartonowe opakowanie, które niestety zagubiło się w trakcie stosowania produktu :)

Pojemność/ Cena: 75 ml/ 3,99 (cena promocyjna) ok 8 zł w regularnej sprzedaży
Dostępność: Drogerie Rossman
Opakowanie: bijaca po oczach, kolorowa, plastikowa tubka zakończona standardowym w przypadku kremów aplikatorem


Konsystencja/zapach: Biały krem o dość gęstej konsystencji, zapach standardowy dla produktów zawierających mocznik, nieuciązliwy
recenzja na KWC: brak
Skład:

Kilka słów od producenta:
"FUSSWOHL INTENSYWNY KREM do pielęgnacji suchej skóry stóp z gliceryną i woskiem pszczelim, 10% urea. Dzięki połączeniu właściwości gliceryny regulującej gospodarkę wodną skóry oraz wosku pszczelego spękane i nadwyręzone stopy otrzymują intensywną pielegnacje i odzyskują miękkość i spręzystość. Przed nałożeniem preparatu upewnij się czy stopy są czyste i suche. Krem wmasować w szorstkie i zniszczone fragmenty skóry"

Moja opinia:
Dobry produkt za bardzo przystępną cene. Moje stopy były suche i dość szorstkie po kilkukrotnym użyciu tego kremu wyglądały już zupełnie inaczej. Krem zostawia na skórze tłustą warstwe, dlatego najlepiej aplikować go na noc. Przynosi szybkie efekty. Bedzie się spisywał także u osób borykajacych się z problemem pękających pięt - podstunełam go mojej mamie, któa ma własnie taki problem i była z niego tak zadowolona, że poprosiła o zakup opakowania dla niej. Porównywała jego działanie z produktem marki Scholl, który kosztuje dwa razy więcej...

poniedziałek, 23 lipca 2012

Avene TriAcneal czyli moja walka z niedoskonałościami skóry

Moja cera stwarza problemy - z biegiem czasu coraz bardziej się o tym przekonuje
mój główny problem to zanieczyszczenia oraz pojawiajace się co jakiś czas pryszcze
bardzo dobrze działała na mnie seria Effaclar z firmy La Roche Posay ale po zużyciu któregoś z kolei kremu DUO moja skóra zwyczajnie się do nich przyzwyczaiła i cały magiczny efekt znikł. Potem była przygoda z naturalną pielegnacją, ale gdy przekonałam się, że to jednak nie dla mnie postanowiłam wypróbować krem  o którym dużo osób mówiło, pisało i który podobno jest istną perełką...

Avene TriAcneal



Kilka słów od producenta:

"Krem na niedoskonałości skory i zmiany trądzikowe do codziennej pielęgnacji skóry z zaawansowanymi zmianami - zaskórniki, grudki, krosty - w trądziku pospolitym.
Aktywne składniki działają na kilku poziomach:
- Efectiose (0,1%): zmniejsza objawy zapalne
- Retinaldehyd (0,1%): redukuje ilość zaskórników
- Kwas glikolowy (6%): działa złuszczająco
Woda termalna Avene ma działanie kojące i przeciwzapalne.
Pierwszych pozytywnych efektów można oczekiwać po co najmniej 3 tygodniach regularnego używania. Z uwagi na obecność kwasu glikolowego, na początku stosowania stan skóry może ulec przejściowemu pogorszeniu."

Skład:

Water (Aqua), Cetyl Alcohol, Cyclomethicone, Polysorbate 60, Glycolic Acid, Avene Thermal Spring Water (Avene Aqua), Sd Alcohol 39-C (Alcohol Denat), Polymethyl Methacrylate, Sodium Hydroxide, Cetearyl Alcohol, Arginine Hcl, Bht. Ceteareth-33, Dimethiconol, Fragrance (Parfum), Potassium Sorbate Red 33 (CI 17200), Retinal, Undecyl Rhamnoside

Pojemność/ cena: 30 ml / ok 50 zł
Opinia na KWC: TU
Opakowanie: plastikowa tubka zakończona dziubkiem



Konsystencja/zapach: krem o złotawo-żółtym kolorze o specyficznym aczkolwiek słabo wyczuwalnym zapachu, który ulatnia się po aplikacji produktu na twarz

Moja opinia:

Produkt stosowałam przez ponad 3 miesiące*. Na tyle właśnie wystarczyło mi jedno opakowanie. Bez wątpienia krem jest więc wydajny (*aplikowany raz dziennie na całą twarz). Przez pierwszy tydzien nie zauważyłam zupełnie żadnych rezultatów, potem jednak zaczeła się faza wysypu. Nowe krosty pojawiały się na mojej buzi codziennie - całe szczęście znikały dużo szybciej niż zazwyczaj i już po 2-3 dniach nie było po nich najmniejszego śladu. Efekt oczyszczania trwał około miesiąca z tym, ze z dnia na dzień na mojej twarzy pryszczy było mniej. Potem rozpoczął się efekt złuszczania, i ten moment kuracji chyba wspominam najgorzej... Nie pomagały kremy nawilżające, maseczki ani peelingi. Przez jakies dwa tygodnie chodziłam pokryta "suchymi skórkami". I wtedy chyba wygladałam najgorzej. Każdy kosmetyk nałożony na buzie stawał się bardzo widoczny a ja stawałam codziennie rano przed lustrem i w bardzo niecenzuralnych słowach okreslałam moją "radość" z tego co w końcu sama sobie zafundowałam. No ale co nas nie zabije to nas wzmocni... Nie przestałam używać kremu i to była dobra decyzja. Teraz widze dużą różnice w stanie mojej cery. Buzia wyrażnie się wygładziła, nie pojawiają się już podskórne i bardzo bolesne wypryski, mam wrażenie ze rozjaśniły się moje przebarwienia na twarzy... Krem jednak dość kiepsko poradził sobie z zaskórnikami, które nadal mieszkają na moim nosie i ani myślą zmienić lokal :)

Podsumowując:

Jeśli masz zanieczyszczoną cerę i problem z pryszczami a nie boisz się okresu wysypu i wysuszenia skóry to myśle, że warto zainwestować w ten krem :)



 


czwartek, 1 marca 2012

Nie wiem jak Wy, ale ja często przeglądając blogi czy oglądając filmiki dziewczyn pokazujących rożne kosmetyczne pudełka myślałam: "Kurcze dlaczego u nas w Polsce tego nie ma"
Mam wrażenie, że myśli moje i wielu innych dziewczyn zostały "usłyszane" ponieważ w ostatnim czasie na polskim rynku mamy swoisty wysyp różnego rodzaju box-ów.
Musze przyznać, że ostatecznie sama nie wypróbowałam żadnego z nich, bo postanowiłam poczekać i sprawdzić co wymyślą osoby je oferujące. Jak wiecie bez skandalów się nie obyło - mowa o słynnej aferze błyszczykowej, która jakiś czas temu zatrzęsła blogowym światem.
Bardzo ucieszyła mnie zatem wiadomość od pani Agaty, która zaproponowała mi przesłanie wchodzącego właśnie na nasz rodzimy rynek GlossyBox'a.
Zgodziłam się oczywiście bez wahania, dodatkowo otrzymałam zaproszenie na imprezę zorganizowaną z tej okazji, na której niestety nie mogłam być obecna, gdyż do Warszawy w środku tygodnia zupełnie mi nie po drodze... 


Co kryło się w pudełku?

1. LIERAC - balsam do cery odwodnionej Hydra-Chrono+ 15ml
2. MARC JACOBS - Daisy Eau So Fresh  4ml
3. MASAKI MATSUSHIMA - balsam do ciała Masaki Cherry 50ml
4. NUXE - suchy olejek o wielu zastosowaniach Heuile Prodigieuse 10ml
5. RENE FURTERER - szampon Okara protect Color 50 ml


Moje wrażenia:
Ciężko mówić o samych kosmetykach, bo wiadomo potrzeba czasu na to żeby się z nimi "poznać". Jeśli zaś chodzi o samo pudełeczko muszę przyznać, że bardzo podoba mi się jego eleganckie opakowanie i sposób w jaki wszystko jest zapakowane. To wszystko jest jak najbardziej w moim guście. Cieszy mnie szczególnie suchy olejek z NUXE, o którym słyszałam wiele dobrego i zawsze chciałam go wypróbować. Także miniaturka perfum ma urzekające opakowanie. Szczerze mówiąc spodziewałam się jakiegoś kosmetyku z kolorówki, a szampon chroniący kolor nie do końca sprawdzi się na moich nigdy nie farbowanych włosach. Jak dowiedziałam się jednak od pani Agaty późniejsze pudełka mają być bardziej dostosowywane do potrzeb zamawiających a ich zawartość ma być częściowo ustalana na podstawie preferencji podanych w ankiecie - i bardzo dobrze :)

Jeśli jesteście zainteresowane większą ilością informacji zapraszam serdecznie na stronę:

Koszt takiego pudełka to 49 zł miesięcznie (w cenie mamy przesyłkę kurierską). Za tą kwotę otrzymujemy gwarancje otrzymania 5 mini produktów. Musze przyznać, że to spora kwota chociażby jak na studencką kieszeń tym bardziej że daje możliwość zakupienia jakiegoś pełnowymiarowego produktu z drugiej strony daje możliwość zapoznania się z drogimi czasem wręcz ekskluzywnymi produktami, o których często pewnie byśmy nawet nie słyszały. Ale w końcu będzie to indywidualny wybór każdej z nas :)


Dziękuje bardzo pani Agacie przedstawicielce GlossyBox'a, dzięki której miałam możliwość otrzymania pudełka. Pragnę dodać, że fakt ten nie wpłynął na moją ocenę, która jest oparta, jak zwykle na subiektywnych odczuciach...

środa, 29 lutego 2012

Aparatowe rady kropeczkowe cz.2 czyli jeszcze kilka słów o aparacie ortodontycznym

Jednym z najpopularniejszych postów na moim blogu jest nadal notka odnośnie aparatu ortodontycznego i samego przebiegu leczenia, a ja sama dostaje wiele pytań odnośnie tego tematu. Postanowiłam zatem stworzyć kolejny wpis o tej samej tematyce, w którym odpowiem na najczęściej pojawiające się pytanie :

pierwsza część moich wywodów :P na ten temat znajdziecie TU

Jak długo trzeba nosić aparat?
Pamiętajcie, że jest to LECZENIE ortodontyczne w związku z tym nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od wady zgryzu jaką mamy oraz indywidualnych uwarunkowań - zęby jednych ludzi przesuwają się szybciej niż drugich- oraz rodzaju aparatu, który nosimy. Może trwać ono od roku do nawet  
5 lat. Trzeba zatem uzbroić się w cierpliwość 

Czy leczenie ortodontyczne boli?
To również cecha indywidualna, jednych boli bardziej innych mniej. Nie jest to jednak ból nie do zniesienia :) Na początku, tuż po założeniu możliwe są otarcia - ale po kilku dniach wszystko znika :) Potem ból jest możliwy po wizytach kontrolnych. Nie jest to jednak nic strasznego - nie jestem odporna na ból i dałam radę 

Na co zwrócić uwagę przy wyborze ortodonty?
Na cenę wizyt kontrolnych - trzeba się nastawić, że będziemy je odbywać co 4-6 tygodni przez cały czas trwania leczenia. Często w koszt wizyty wliczone są wszelkie ewentualne "drobne naprawy" jak np. przyklejenie odklejonego zamka, zmiana drutu itd. są jednak i tacy ortodonci, u których każde dodatkowe działanie wiąże się z opłata - trzeba być tego świadomym. Warto też rozejrzeć się co oferują ortodonci w okolicy - często na przedmieściach ich oferty są dużo tańsze niż w centrach miast, a nie ukrywajmy że jest to spory wydatek.

Czy masz jakieś rady dla osób które zastanawiają się nad jego założeniem?
Jeśli tylko czujecie potrzebę założenia aparatu bo zwyczajnie nie podoba się Wam Wasz uśmiech i pozwalają Wam na to finanse zróbcie to! Zdecydowanie poprawicie swoją pewność siebie. To prawda, że leczenie jest czasochłonne, kosztowne i bywa uciążliwe (trzeba pamiętać o wizytach, uważać na zęby) ale efekt, który możecie uzyskać jest tego wart


Chcesz być na bieżąco, zapraszam do polubienia mojego profilu na facebooku:

czwartek, 2 lutego 2012

Ulubieńcy - czyli moi faworyci w kategorii RÓŻ

Postanowiłam wprowadzić nową serię postów na swoim blogu dotyczącą ulubionych kosmetyków w poszczególnych kategoriach. Na pierwszy ogień idzie róż, czyli produkt bez którego nie wyobrażam sobie makijażu i którego używam systematycznie podczas codziennego makijażu. 
W mojej kolekcji jest 5 róży, faktycznie rzecz biorąc często używam dwóch z nich i byłabym w stanie ograniczyć się tylko do nich, no ale cóż nałóg...

sleek - sahara
bardzo cenię  markę sleek i niezmiernie żałuje, że nie jest ona dostępna w Polsce przez co nie mamy szansy stanąć przed szafą z ich produktami i wszystko dokładnie przejrzeć. Całe szczęście, że istnieje internet, który daje nam szansę do zapoznania się z ich ofertą i zakupów.
 Opakowanie: bardzo klasyczne, eleganckie i proste. Plastik jest solidny - nie rozkleja się, nie pęka. Napisy mimo czasu nie wytarły się. Posiada lusterko,które pozwala na dokonanie poprawek w ciągu dnia - jeśli ktoś oczywiście czuje taką potrzebę. Nie ma dołączonego aplikatora co może stanowić dla niektórych problem - dla mnie to nie wada ponieważ i tak nigdy nie stosuje dołączonych pędzelków.
Pojemność/cena: na allegro trzeba zapłacić za niego około 30 złotych. Za tą cenę otrzymujemy 8 gram produktu, który z całą pewnością wystarczy nam na baaardzo długo


Jakość: Róż jest bardzo mocno napigmentowany przez co trzeba uważać z jego aplikacją. Przyda się dobry pędzel, który pozwoli ładnie rozetrzeć produkt oraz oczywiście umiar...


kolor: cuuuudowny to odcień rudego idealnie pasuje na jesień. Bardzo, bardzo mi się podoba. Jest w 100% matowy



theBalm hot mama
Opakowanie: niekoniecznie do mnie przemawia,bo raczej wole klasykę, ale wiem że ten styl ma wielu zwolenników. Jest praktyczne - posiada lusterko i jest zapinane na magnes przez co mamy pewność,że nie otworzy się podczas podrózy
pojemość/cena: za 7 gram musimy zapłacić około 50-60 zł. Jest wydajny w związku z tym również wystarczy na długo

Jakość i kolor:
Podobno jest odpowiednikiem słynnego orgazmu z Narsa. Ma ogromną ilość złotych drobinek a odcień przypomina kolor łososiowy. Jest dobrze napigmentowany, ale trudniej nim sobie zrobić krzywdę niż sleekiem. Dodaje twarzy świeżości, bardzo mi się podoba...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...